17.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #178 / Perseusz i Herakles wśród drapaczy chmur

Kulturowe zjawisko i społeczny fenomen komiksowych „bohaterów w rajtuzach” (jak ironicznie nazywali postaci Marvela i DC jeszcze kilkanaście lat temu recenzenci opiniotwórczych nowojorskich gazet) już dawno wykroczył poza granice papierowych, groszowych (a w zasadzie centowych) wydawnictw. Dziś jest dość istotnym elementem nie tylko sztuk plastycznych z kręgu galeryjnego (vide rzeźbiarskie realizacje niezwykle popularnego Jeffa Koonsa), literatury (wydane również u nas Niesamowite przygody Kavaliera i Claya autorstwa cenionego przez uniwersytecką krytykę Michaela Chabona, łączące topos superbohatera z egzystencjalnym przeżyciem Holocaustu), ale przede wszystkim światów filmu i serialu. Hasło „superbohater”, w połączeniu z filmową parą – wschodząca gwiazda i dobry aktor średniego czy starszego pokolenia, wraz z nagradzanym w Europie reżyserem u początków kariery – są popkulturową mieszanką, która zapewnia przychylność wśród odbiorców i gigantyczny sukces w wymiarze finansowym. Idealnym przykładem realizacji tego schematu mógłby być Thor: Ragnarök z Chrisem Hemsworthem i sir Anthonym Hopkinsem, w reżyserii balansującego między patetycznym mitem i swobodnym komizmem jak z lat osiemdziesiątych Taiki Waititi (który u początków kariery nakręcił kilka dość mrocznych obrazów łączących kryminał z zaangażowanym społecznie dramatem). Na marginesie – przykład Hopkinsa i Waititiego ukazuje nam, jak współczesna „Superkultura” skutecznie „zasysa” nurty, gatunki i artystów z niezwykle różnych obszarów i dziedzin.

Instynktownie odnajdujemy we współczesnych bohaterach komiksów korzenie – najbliższych nam – śródziemnomorskich mitów. Hybrydę zwierzęco-ludzką bez trudu identyfikujemy z postacią spidermana, odpowiednikiem półboskiego herosa o proweniencji kosmicznej i nadnaturalnej sile, niczym Herakles, staje się Superman z planety Krypton, zaś wspomaganego „technologicznie” (lub za pomocą magii) człowieka ratującego miasto (ewentualnie księżniczkę, państwo, rodzinę), pokonującego legiony wrogów – jak Perseusz zwyciężający Meduzę dzięki miedzianej tarczy i skrzydlatym butom – symbolizuje Batman, wykreowany przez Boba Kane’a. Rozpoznajemy zatem mitologiczne korzenie i pewną topiczność bohaterskich eposów towarzyszące postaciom komiksowych herosów. Chcąc rozszyfrować kulturowe i socjologiczne konteksty protagonistów obrazkowych narracji, warto sięgnąć po napisaną przez Tomasza Żaglewskiego książkę Superkultura. Geneza fenomenu superbohaterów. Autor, pracownik Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, w 2017 roku wydał monografię Kinowe uniwersum superbohaterów. Analiza współczesnego filmu komiksowego, a jego publikacja może być bardzo interesującym, naukowym uzupełnieniem ogromnej wystawy Sztuka DC. Świt superbohaterów prezentowanej na przełomie lat 2019–2020 w Centrum EC1 w Łodzi, czy kilkugodzinnych blockbusterów produkcji Warner Brothers.

Eksploracja kolejnych obszarów przez Żaglewskiego – w rozdziale o Batmanie poddane zostają analizie kreacje komiksowego bohatera w zabawkach dziecięcych (konkretnie firmy Lego) realizujące postulat „otwartej narracji” oraz gry komputerowe i planszowe – ukazuje super-kulturę, super-narrację i super-bohaterów jako dominujący nurt współczesnej sztuki filmowej, plastycznej, użytkowej, po części również muzycznej i literackiej. To, co wydawało się niewinną i popularną rozrywką jeszcze w latach czterdziestych, dziś – pomimo niewątpliwie popkulturowego charakteru i zakorzenienia w sztuce masowej – pełni paradoksalnie rolę dość podobną do klasycyzmu w oświeceniowej Europie. To stwierdzenie – bynajmniej nie zaczerpnięte z publikacji Tomasza Żaglewskiego – jest w moim przekonaniu dość czytelną konkluzją z jej lektury. Przypatrzmy się więc, jak superkulturowy fenomen ukazuje nam badacz z Poznania. Z zastrzeżeniem, iż autor nie poddał analizie realizacji z kręgu komiksu, filmu, serialu i literatury polskiej, którym – jak deklaruje – poświęci osobną książkęStąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.[1].

Punktem wyjścia okazuje się krytyczna wobec miejsca opowieści superbohaterskich w kulturze wypowiedź Allana Moore’a (scenarzysty między innymi V jak vendetta). Wypowiedź, która była sprzeciwem wobec ignorowania tematyki komiksowej (już nawet nie związanej z postaciami herosów) i sprowadzaniem jej – w rozważaniach krytyków, publicystów, badaczy akademickich – do poziomu rozrywki dla dzieci.

Niniejszą książkę chciałbym potraktować jako rozbudowaną odpowiedź na zarzuty sygnalizowane powyżej, zaś jej centralnym motywem zamierzam uczynić argument, iż ideę superbohaterów powinniśmy rozpatrywać nie jako zalążek antykultury, lecz – być może unikatowe w historycznej skali – źródło pełnoprawnej, uniwersalnej superkultury

pisze Żaglewski. Zacznijmy może od odpowiedzi na pytanie: kim jest superbohater i jaki sprawiał (sprawia) problem akademickim badaczom kultury? Autor Superkultury… – która po lekturze kolejnych części okazuje się w istocie bardzo przydatnym i niezwykle przystępnym wykładem o fenomenie „komiksowych trykociarzy” – dość ironiczne odnosi się do krytyków przedmiotu swoich badań, konstatując:

Przeczytanie „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa nie czyni automatycznie ze swego odbiorcy wysublimowanego inteligenta, tak jak śledzenie komiksowej serii o przygodach Batmana nie skłania bezrefleksyjnie swojego adresata do głosowania na Donalda Trumpa.

Idąc śladem Petera Coogana, autor wskazuje, iż superbohaterów definiują trzy kategorie: Misja, Moce i Tożsamość. Misja jest prospołeczna i altruistyczna. Moce – służyły realizacji Misji, lecz miały również w sposób widowiskowy i nadmiernie przesadny wzmacniać wizualny efekt. Tu natychmiast przypominają mi się filmowe realizacje Davida Lyncha i Quentina Tarantino, w których śmierć „złego” ukazana zostaje często w nieomal operowy, przesadnie makabryczny sposób. Tożsamość ściśle łączy się z atrybutami i kostiumem herosa, a ten wyznacznik „kostiumologiczny”, według autora monografii, stanowi cezurę czasową między superbohaterami a postaciami i figurami proto- (posiadającymi cechy, realizującymi niektóre schematy przygód), istniejącymi już w angielskiej literaturze gotyckiej w początkach XIX wieku (gdy tymczasem Superman pojawia się po raz pierwszy w magazynie z 1938 roku). To już kolejny, bardzo obszerny rozdział pracy – dokładnie ukazujący w perspektywie historycznoliterackiej genezę komiksowych herosów (od wspomnianego już nurtu gotyckiego, poprzez prozę fantastyczną, detektywistyczną, opowieści pulpowe, a nawet radiowe słuchowiska o „tajemniczych mścicielach”). To zaskakujący rodowód, który może być nowinką dla historyków literatury popularnej, którzy niekoniecznie poszukują w niej źródeł cyklu o X-Menach czy blockbusterów o Avengersach.

Przypadkowego, incydentalnego, średnio-zaangażowanego odbiorcę gatunków superbohaterskich (czyli osobę, której uznać raczej nie można za fana) mogą razić nielogiczności w poszczególnych opowieściach, odmienne figury i zachowania bohaterów, powroty i zmartwychwstania postaci. Ta niekonsekwencja (wraz z szeregiem nawiązań w formie parodii, trawestacji, zapożyczeń) jest po prostu dość dowolnym odczytywaniem istniejących wcześniej narracji, posługującym się dość dowolnym kodem estetycznym. Wystarczy spojrzeć na realizacje postaci rycerza z Gotham od połowy lat osiemdziesiątych do dziewięćdziesiątych. Postaci superbohaterów są dość interesującą wariacją na temat „umowy społecznej” dotyczącej de facto pojmowania istoty i powinności kultury. Posłuchajmy autora:

Niedookreśloność i promowana wieloznaczność superbohaterów, jako wzorów postaci, znajduje zatem swoje odzwierciedlenie także w towarzyszących im modelach narracyjnych, sugerujących traktowanie każdego kolejnego wariantu przygód superbohatera (w formie komiksu, filmu czy gry) nie jako ostateczną, ale „uzgodnioną” w danym momencie pomiędzy oczekiwaniami fanów a interesem licencjonobiorców interpretację. Jak dalej objaśnia Żaglewski: W utrzymaniu owej „gotowości do innowacyjności” strategiom rebootu towarzyszy także mechanizm określany jako „retcon” […] W skrócie, odnosi się on do zabiegów wprowadzania alternatywnych lub dodatkowych znaczeń (informacji) do opublikowanych już w przeszłości historii przez współczesnych autorów.

W tej „płynnej rzeczywistości” superbohaterskiej pobrzmiewa wciąż głos i widać cień producentów. Autor w kilkunastu (jeśli nie kilkudziesięciu) miejscach wspomina o kwestiach marketingowych, o oczekiwaniach fanów i sterowaniu ich oczekiwaniami. W nader interesującym rozdziale o ekranizacji Supermana (1978) Richarda Donnera czytamy o zabiegach producenckich, które już w fazie przygotowań miały stworzyć atmosferę wielkiego dzieła artystycznego. Tu superbohaterski fenomen (jak się wydaje będący właściwym początkiem dominacji nurtu we współczesnej kulturze) po raz pierwszy sięga po „gwiazdorski marketing”. Obsadę tworzą Marlon Brando i Gene Hackman, reżyserem jest twórca okrzyknięty „mistrzem atmosfery i tajemnicy” (dzięki realizacji Omenu), scenarzystami zostają Mario Puzo i Tom Mankiewicz (ten sam – bratanek autora Obywatela Kane’a), wreszcie za muzykę odpowiada John Williams (podrozdział analizujący wpływ jego muzyki na recepcję dzieła i rozwój muzyki filmowej, ewenement w książkach literaturoznawczych, uznaję za jeden z najlepszych). Tak oto przez cztery dekady – od przełomowego Supermana, przez przede wszystkim dzieła Tima Burtona (autor monografii ukazuje postać Batmana w pięciu odsłonach – od kampowej do hipercyfrowej, pokazując, jak kulturowe zmiany wpływają na wizerunek i postrzeganie komiksowych herosów) docieramy do Jokera (2019) Todda Phillipsa. Film z postaciami dwóch aktorskich kameleonów: Joaquina Phoenixa i Roberta de Niro wykroczył daleko poza ramy czysto eskapistycznej rozrywki lub miliardowego biznesu. Tytułowa figura pojawia się w poważnych esejach, dyskursie nie tylko o kondycji osób wykluczonych społecznie, ale i w rozważaniach filozoficznych o zmierzchu naszej cywilizacji.

Superbohaterowie to domena amerykańskiej kultury i amerykańskiej legendy – obszerny fragment książki Żaglewskiego jest także analizą procesu kształtowania fenomenu superkulturowego w naszej globalnej wiosce przez mity Dzikiego Zachodu. James Fenimore Cooper ma, jak się okazuje, dość dużo wspólnego z wydawnictwami Marvela. Poszukiwaczy komiksowych ciekawostek z rejonów egzotycznych mogą zafascynować nie tylko informacje o japońskich permutacjach herosów, ale i historia o indonezyjskich superbohaterach. Wszystko wszak się przenika – w niezwykłej kreacji Jokera, w jego klęsce, szaleństwie i samotności odnaleźć przecież możemy nie tylko echo słynnych słów Andy’ego Warhola o pięciu minutach sławy dla każdego, ale i odbicie postaci komika Daniela z Możliwości wyspy Michaela Houellebecqa.

Pozostaje nam jeszcze jedno hasło, kulturowy symbol współczesności, który pojawia się w publikacji – to „chaos”. Cały superbohaterski ethos jest przecież próbą zaprowadzenia porządku, zaś nawet najwięksi pisarze zza oceanu – czynią tak we fragmentach Elizabeth Bishop w North & South czy Robert Coover w Wieczorze w kinie – chcąc zdefiniować chaos wewnętrzny lub nieustanne drżenie metropolii, sięgają po postaci i estetykę superbohaterów.

Tomasz Żaglewski, Superkultura. Geneza fenomenu superbohaterów, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2021

Superkultura. Geneza fenomenu superbohaterów, Tomasz Żaglewski,  978-83-242-3696-1

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Paweł Chmielewski, Perseusz i Herakles wśród drapaczy chmur, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 178

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

10.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #177 / Wolność i niepodległość

Drodzy Czytelnicy,

w przededniu Święta Niepodległości i kolejnego długiego weekendu nasz Tygodnik przybywa z kulturalną odsieczą. Oto co w nim znajdziecie:

Mnóstwo poezji oraz jej omówień. Jednym z głównych bohaterów najnowszego numeru jest niewątpliwie Wojciech Kass, którego wiersze oraz fragment dziennika zatytułowanego Ręka pisząca możecie przeczytać na łamach aktualnego Tygodnika. O twórczości poety pisze natomiast Paulina Subocz-Białek w tekście O „obrotach” Kassa, który pierwotnie ukazał się w 14. numerze kwartalnika „Nowy Napis”. Ponadto przeczytacie u nas wiersze Leszka Żulińskiego, autora objętego programem Tarcza dla Literatów (jego utwory zasiliły także naszą Czytelnię). Polecamy też nagrania wierszy Jana Polkowskiego, które wyrecytował sam autor.

Wśród recenzji również króluje poezja, choć nie tylko. Maciej Woźniak omawia tom poetycki Tarcze z pajęczyny Zbigniewa Chojnowskiego, a z kolei sam poeta poleca zbiór Wiersze wersetów swojego kolegi po piórze, Jarosława Zalesińskiego. Bartłomiej Siwiec zrecenzował zaś tomik Wspólny mianownik autorstwa Zdzisława Prussa. Wśród omówień znajdziecie także recenzję powieści Żona rzeźnika tajwańskiej pisarki Li Ang – autorem tekstu jest Adrian Skoczyński. To nie wszystko: przeczytacie u nas refleksje Konrada Ludwickiego, a ich przedmiotem jest książka o życiu i twórczości Marii Czapskiej pióra Eweliny Miki.

Ponadto w bieżącym numerze możecie przeczytać szkic Tomasza Chomiszczaka, poświęcony najnowszej edycji Nagrody Goncourtów. W ramach cyklu Kanon Polski na naszych łamach pojawił się tekst Macieja Urbanowskiego o ankiecie dotyczącej kanonu najnowszej literatury polskiej. Polecamy także relację z wydarzenia promującego nowy program wydawniczy „Kanon Polski”, zaproponowany przez Instytut Literatury.

W ramach zbliżających się wydarzeń serdecznie zapraszamy na premierę debiutu prozatorskiego laureatki konkursu „Nowy Dokument Tekstowy”, Justyny Hankus– Grisaille o zwykłym osiedlu.Książka została wydana nakładem Instytutu Literatury oraz Fundacji Duży Format. Spotkanie odbędzie się 10.11.2022 o godzinie 18:00 w Baza Pub (ul. Floriańska 15).

Życzymy przyjemnej lektury!

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Wolność i niepodległość, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 177

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

10.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #177 / Maria Czapska i jej pisanie (o) historii. Ewelina Mika „Historia i historie w pisarstwie biografistycznym Marii Czapskiej”

Monografia Eweliny Miki poświęcona Marii Czapskiej to książka ważna, potrzebna i, niestety, mało zauważona w obszarze współczesnej humanistyki polskiej. O ile Józef Czapski (brat Marii) obecny jest w dyskursie dotyczącym zarówno literatury, jak i sztuki, jego siostra jest de facto postacią niemal nieznaną. Książka Miki ma zatem charakter unikatowy – oprócz tego, że eksploruje bogatą kwestię doświadczania historii ludzkiego bytu na tle dziejów, wypełnia również lukę w badaniach nad ważną pisarką. Meritum zainteresowań badawczych Eweliny Miki stanowi poszukiwanie przejawów tradycji romantycznej w polskiej literaturze wieku dwudziestego. Intymistyka i kontekst etyczny są w jej tekstach zasadniczymi kwestiami. W pierwszych zdaniach swojej monografii autorka zauważa:

Pisanie o twórczości Marii Czapskiej (1894–1981), arystokratki, historyk literatury, eseistki związanej z emigracyjnym środowiskiem Instytutu Literackiego i paryskiej „Kultury”, jest czynnością tyleż pasjonującą, co kłopotliwą. A to za sprawą charakteru tej prozy tak blisko, niemal organicznie, powiązanej z nietuzinkowym życiorysem autorki Europy w rodzinie. Zaznaczającą się w tej twórczości intencję pisania (o) historii przenika dodatkowo pragnienie ocalenia biografiiE. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.[1].

Pisanie Czapskiej wpisuje się w obszar tekstów historycznych. Mika niezmiernie starannie rozpatruje tę kwestię. W pięciu rozdziałach monografii bada zależności życia i pisania, analizuje kwestie historii, rozważa zagadnienia faktu i fikcji oraz, wreszcie, złożonych relacji subiektywizmu i obiektywizmu. Autorka nie stawia jednak Czapskiej wyłącznie na postumencie. Pisarka prowokuje ją do w ł a s n y c h, również krytycznych (bądź lepiej: rzeczowych), odczytań.

 

Polonistycznej refleksji – pisze Mika – poddano następujące teksty Marii Czapskiej: Europa w rodzinie oraz Czas odmieniony, Gwiazda Dawida. Dzieje jednej rodziny, Kartki z pamiętnika, sytuowane w szerszym kontekście, to znaczy – w miarę możliwości – z ustosunkowaniem się do jej prac naukowych, dokumentów, archiwalnych, wybranej publicystyki. Wybór powyższych tekstów został podyktowany chęcią ukazania specyficznego charakteru twórczości Marii Czapskiej na przykładzie prac opublikowanych, w których wyraźnie zaznacza się indywidualny sposób kreowania narracji historycznejamże, s. 12.[2].

 

W świetle lektury książki Miki Maria Czapska przedstawia się nade wszystko jako spadkobierczyni europejskich arystokratów, sukcesorka starej szlacheckiej rodziny o korzeniach austro-czesko-rosyjsko-polskich. Jej koneksje familijne są rozległe. Koligacje i związki poznajemy poprzez rodzinne przekazy, ale też pamięć pisarki. To ona – pamięć – weryfikuje fakty. Jest to selekcja subiektywna, ale konfrontowana, w jej przypadku, z etyką. Maria Czapska jest świadkiem historii, ale jest też piszącą, która tę historię przedstawia. Obcujemy zatem z nieustannym zapisywaniem i ocalaniem pamięci. Zaznajamiamy się – że użyję, za Miką, zwrotu Ricoeura – z obszarem „pamięci zarchiwizowanej”P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.[3]. I tak na przykład pałac w Przyłukach pod Mińskiem, rodowy majątek, będący niejako kwintesencją europejskiej arystokracji, jawi się niczym dwór w Soplicowie. Dwór ze swoimi pamiątkami, galerią antyków i atmosferą patriotyzmu. To osobliwa empiria zmierzchu i dekadencji. To wskrzeszanie lat minionych. Zwraca na to uwagę autorka monografii:

Symboliczny powrót do przeszłości, z jakim mamy do czynienia w książce Europa w rodzinie, motywowany zazwyczaj potrzebą spisania i uporządkowania doświadczeń biograficznych, szczególnie tych związanych z dramatycznymi wydarzeniami historycznymi burzącymi poczucie ciągłości dziejów, daje Czapskiej asumpt do napisania historii rodzinnej definiowanej przez doświadczenie schyłku.

[…]

Odkrywanie przeszłości rodu i utrwalanie jej dokumentowanych epizodów to – mówiąc nieco metaforycznie – swoiste „poszukiwanie straconego czasu” oraz przywoływanie postaci i zdarzeń zastygłych we wspomnieniach autorkiE. Mika, Historia i historie …, s. 142.[4].

Czapska sięga do dziejów rodu, ale i sama te dzieje kontynuuje. Wszystko to służy „podtrzymywaniu tożsamości” (s. 143).

Europa w rodzinie – pozycja, którą Mika omawia w IV części książki – to narracja historyczna sprzężona z jednoczesnym przedstawieniem swojego rodu.To „kronika” i „pamiętnik”, jak argumentują przywoływani przez Mikę krytycy (między innymi E. Siekielewska, J. Tomkowski, J. Kwiatkowski).

Obcujemy zatem ze szczegółową biografią pojmowaną jako opis życia („bios” – życie), ale i biografią intymistyczną, konfesyjną – intelektualną. Ta druga najczęściej, nie tylko w przypadku Czapskiej, jest tą ciekawszą. I n n ą, lecz bardziej intrygującą bogatszą o konteksty wiary, etyki i filozofii. Chyba właśnie w takiej kolejności.

Pisarka i historyczka, bądź po prostu pisarka historyczna, ma świadomość, iż każdy człowiek nie tylko angażuje się w historię, lecz najzwyczajniej ją tworzy. Pisze o tym, stosując różne formy, niemal w całej swej twórczości. Maria Czapska odczuwa wagę słowa i literatury, wręcz na nowo ją przywraca. Przypomina – w czym wtóruje jej brat – że istnieją konieczne zasady moralne, a teksty nimi przepojone stają się uniwersalne. O tym wszystkim traktuje też książka Eweliny Miki. Niemniej nie jest to wyłącznie tekst o Marii Czapskiej. Autorka skupia się również na całym – jakże złożonym – problemie wielości ujęć historii jako takiej, narracji historycznych czy, wreszcie, na historiografii. Jest i o „Obrazowaniu przeszłości” – Mika w tym kontekście przywołuje Paula Ricoeura, Franka Ankersmitha czy Haydena White’a.

Szczegółowa analiza tekstów Marii Czapskiej, jaką przeprowadziła badaczka, wskazuje na afiliacje jej pisarstwa przeważnie z tradycjami rodzimej literatury romantycznej. Ów romantyzm w ujęciu Czapskiej to między innymi rozumiana na sposób dziewiętnastowieczny idea narodowej wspólnoty – z komunią żywych i tych, którzy odeszli.

Ewelina Mika wnikliwie odtwarza egzystencję i egzystencje Czapskiej. Jako czytelnicy mamy do czynienia z bytem i jego powinowactwami z twórczością. Pokrewieństwo takie w biograficznych tekstach pojawia się niemal zawsze – jednak nie zawsze z taką precyzją. Z taką dokładnością współistnienia wydarzeń życia z (na)pisanymi zdaniami.

Mika w swym tomie (piszę „tomie”, bo jest to rzecz dość obszerna objętościowo) sięga też do epistolografii Marii Czapskiej, pism archiwalnych, fragmentów dzienników. Odwołuje się do jej prac biograficznych poświęconych Adamowi Mickiewiczowi i Ludwice Śniadeckiej. Bogate są też źródła archiwalne wykorzystane przez badaczkę. Publikacja staje się w pewnej mierze antologią cytatów z dzieł Czapskiej. Rzadsze są – i dobrze – passusy jej nie aż tak licznych interpretatorów (jak na przykład: M. Danilewicz-Zielińska, J. Łukasiewicz, A. Zagajewski, A. Vincenz).

Książka Miki to osobliwe curriculum vitae pisarki. Zebrane w niej bogactwo materiałów dostarcza rzetelnych informacji dotyczących zarówno życia Czapskiej, jak i kontekstu historycznego, w jakim było osadzone. Budulcem tej biografii są nie tylko wyimki z prac literaturoznawców czy też cytaty z dzieł pisarki, lecz interpretacja i komentarz autorki. Jest to analiza udana, bo czyniona z pasją.

Pisarstwo biograficzne Marii Czapskiej stanowi samo w sobie osobliwy dokument myśli polskiej. Brakuje tu rzecz jasna polotu na miarę Gustawa Herlinga Grudzińskiego czy brata autorki, Józefa Czapskiego, niemniej trudno kwestionować wartość jej tekstu. Czapska to wnikliwa czytelniczka, zanurzona w lekturach, patrząca na przeszłość w sposób nie tylko doktrynalny. Jej Europa w rodzinieCzas odmieniony to książki, w których umiejętnie oddaje kosmopolityczny charakter swojej rodziny. Niemniej, i niczego nie ujmując, są to pozycje dla miłośników i czytelników zainteresowanych historią. Pamiętnikarski tekst wypełniają daty, nazwiska, koneksje i często dość trywialne anegdoty, oddające co prawda ducha dawnych czasów arystokratycznych – trudno tu jednak mówić o finezyjnym, artystycznym pisaniu czy prekursorstwie. Ostatecznie Ewelina Mika wskazuje i wykazuje s w o j ą własną intencję pisania o „historii i historiach”, na czym zyskuje poetyka oraz przekaz jej opracowania.

Całość woluminu została solidnie opracowana pod względem zarówno edytorskim, jak i filologicznym. Twarda oprawa i liczne fotografie Marii Czapskiej wzbogacają monografię. Nieco smutny jest fakt, iż tom właściwie nie istnieje w kolportażu, a dostępny jest jedynie na stronie wydawnictwa. Dobrze byłoby lepiej promować i dystrybuować wartościowe, niszowe monografie. Bez tego nikną dziś najbardziej cenne teksty. A przecież książka ta to ważny głos w (nie tylko) naukowej debacie o uprawianiu historii jako dyscypliny i jako dziejopisarstwa. Wpisuje się ona w obszar dyskursu dotyczącego pisania o przeszłości, przenikania się „biosu” i „logosu” i, wreszcie, jest próbą „odpowiedzi na pytanie o to, jaką historię pisze Maria Czapska” (s. 8). Autorka bez wątpienie pogłębiła refleksję badawczą na temat Czapskiej i w ogóle pisania (auto)biograficznego.

Ewelina Mika, Historia i historie w pisarstwie Marii Czapskiej, Częstochowa, Wydawnictwo UJD 2020

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Konrad Ludwicki, Maria Czapska i jej pisanie (o) historii. Ewelina Mika „Historia i historie w pisarstwie biografistycznym Marii Czapskiej”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 177

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

27.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #175 / Śląskie światła Nowosielskiego

Takie książki pojawiają się cicho, jak niespodziewany, ale przecież z dawna wyczekiwany gość. Bez fanfar i z dala od błysku fleszy Krystyna Czerni dokłada kolejny tom do tworzonego przez siebie corpusu sztuki sakralnej Jerzego Nowosielskiego. Po tomach poświęconych Krakowowi (pierwszy z serii), Podlasiu, Warmii, Mazurom i Lublinowi (tom drugi), przyszedł czas na Śląsk. Trzymając w rękach Nowosielskiego na Śląsku. Sztukę sakralną, poniekąd rozumiem, dlaczego okładka utrzymana jest w kolorze ciemnopomarańczowym niczym ostrzeżenie. Nie oderwiemy się od tej lektury.

Śląskie Emaus

Trzeci tom pozwala zaobserwować schemat, wedle którego Krystyna Czerni przedstawia sztukę sakralną (polichromię, zespoły ikon, architekturę – słowem całość twórczości, która przeznaczona jest do umieszczenia w świątyni) Jerzego Nowosielskiego. Rozdział pierwszy to solidne wprowadzenie w historię i specyfikę opisywanego regionu Polski. W przypadku Śląska, „narożnika Europy” (jak nazywał go ks. Emil Szramek, śląski duszpasterz), tradycyjnie pojmowanego jako obszar utożsamiany z katolicyzmem i protestantyzmem, autorka pokazuje twórczość Jerzego Nowosielskiego, który znacznie przekracza konfesyjne granice. Rozdział następny to wyczerpujące opisanie dzieł sztuki sakralnej. Przedstawione są prace artysty w cerkwi prawosławnej pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła w Jeleniej Górze oraz w katedrze prawosławnej pod wezwaniem Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy we Wrocławiu. Zarazem oglądamy Śląsk przez pryzmat przyjaźni Tadeusza Różewicza i Nowosielskiego zapisanej w korespondencji. Bogate fragmenty listów, które towarzyszą książce, każą spojrzeć na ten region Polski jako krainę mistycznych poszukiwań. To nie tylko wadzenie się z wiarą, odchodzenie i powroty do Chrystusa Różewicza i Nowosielskiego, ale także mistyka Johannesa Schefflera zwanego Aniołem Ślązakiem, a także duchowe poszukiwania Jakoba Böhme.

Spośród sakralnej twórczości Nowosielskiego na Śląsku całą uwagę skupia na sobie polichromia w kościele rzymskokatolickim pod wezwaniem Ducha Świętego w Tychach. Krystyna Czerni poświęciła mu najwięcej miejsca, bowiem ponad sześćdziesiąt stron. Nic dziwnego, skoro dekoracja kościoła w Tychach uznawana jest za „malarską i teologiczną summę” Jerzego Nowosielskiego.

grafika

Tychy: Duch i światło

Bryła kościoła w Tychach zwraca na siebie uwagę nietypową sylwetką. Określano ją jako „styl dworkowy” lub „styl skandynawski”, podczas gdy wedle architekta Stanisława Niemczyka bryła nawiązuje do symboliki biblijnego namiotu. Stąd rozłożysta, szeroka przestrzeń, ścięty dach i brak wież. Niemczyk poszedł z duchem Soboru Watykańskiego II, podczas którego postulowano zgromadzenie wiernych wokół ołtarza. Oznaczało to zbudowanie świątyni, jakiej jeszcze w Polsce nie było. Zamiast ołtarza u szczytu nawy głównej, ulokowano go w samym środku świątyni. Ołtarz stał się centrum, od którego wytyczano linie nadające budowli jej specyficzny kształt. To nieprzeciętne ulokowanie generowało kolejne problemy do rozwiązania. Choćby w jaki sposób oświetlić główne miejsce celebry liturgicznej?

Stanisław Niemczyk zdecydował się na wycięcie u szczytu dachu świetlika, wzorując się na ujściu dla dymu w namiotach nomadów. W ten sposób światło słoneczne pada wprost na ołtarz, wyznaczając jeszcze jeden, dodatkowy „boski” pion. Pozostała część świątyni pogrążona jest w półmroku, a wzrok w naturalny sposób spoczywa na stole eucharystycznym. W architektonicznej wizji Stanisława Niemczyka jest gęsto od symboliki, która idealnie współgra z wezwaniem świątyni. Duch Święty jest obrazowany w Biblii jako światło, dodatkowo przeżycie religijne jest określane jako oświecenie. Czy właśnie z powodu śmiałości architektonicznej i wyczucia teologicznego Niemczyka Jerzy Nowosielski podjął się wykonania polichromii? Wszystko wskazuje, że tak, choć zgoda nie przyszła od razu.

Kiedy zdecydowałem się wziąć na siebie realizację tej wielkiej polichromii, to właściwie w ciągu kilku tygodni ustalił mi się w głowie cały jej schemat ikonograficzny i potem już nie robiłem od niego żadnych odstępstw, a w szkicach projektu starałem się tylko udoskonalić pewne elementy kompozycji. Muszę się zwierzyć, że przyjąłem tę realizację z wielkim strachem, bo zdawałem sobie sprawę z tego, jak ogromny to będzie wysiłek, a musiałem przecież uwzględnić i mój wiek, i moje możliwości.

– wspominał malarz. Prawdopodobnie duży wpływ na decyzję artysty miała kwestia pozostawienia mu wolnej ręki. Mając olbrzymie płaszczyzny świątyni (kościół w Tychach jest dwupoziomowy – dolna kaplica ma 240 m², a kościół górny 1500 m² powierzchni), Nowosielski mógł działać z rozmachem. Najprostszym malarskim odwzorowaniem wezwania kościoła byłaby scena zesłania Ducha Świętego. Nowosielski odrzucił ją jako rozwiązanie zbyt oczywiste. Wypełnienie tak olbrzymiej przestrzeni tylko jedną dominującą sceną byłoby również męczące dla wiernych. Krystyna Czerni, na podstawie zachowanych szkiców i notatek, ukazuje jak kształtowała się koncepcja Nowosielskiego. Pierwotnie miały się pojawiać tak lubiane przez malarza trójkąty, które były według niego przedstawieniem anielskich „bytów subtelnych”. Do tego planety i gwiazdy przeplatane scenami biblijnymi. Pomysł ten z czasem porzucił. Nowosielski stanął przed trudnym zadaniem przedstawienia Trzeciej Osoby Trójcy Świętej, podczas gdy Duch Święty nie ma osobowego wizerunku w Biblii. Pojawia się za pomocą symboli, jak gołębica, ogień, które dotykają istoty Ducha, ale nie są Nim. Bardziej widać Ducha w działaniu niż jako Osobę. Pokrycie polichromii językami ognia czy podmuchami cichego powiewu mogłoby być interesujące samo w sobie, ale mówimy wciąż o sztuce sakralnej, która ma swoje konkretne zadania. Jerzy Nowosielski w centrum kościoła w Tychach ustawił zatem ogromną postać Maryi w ikonicznej postaci Orantki (modlącej się). To ciekawe przekroczenie konfesyjnych podziałów: w katolickiej świątyni główną postacią jest prawosławna ikona. Twarz Marii jest ciemna, o bizantyjskich rysach, okala ją zaś czerwony, niemal krwawy, nimb. W tej postaci, modlącej się i płomieniejącej zarazem, Nowosielski dostrzegł jedyną personifikację Ducha:

W jakiś sposób Duch Święty najbardziej obecny jest w ikonie Matki Boskiej, bo Matka Boska była jego nosicielką. […] Objawił się jako działanie, a nie jako Osoba. Ikona Dziewicy Marii jest właściwie ikoną Ducha Świętego.

Mając punkt wyjścia, reszta ułożyła się sama. Pisał:

Trudna ikonograficzna problematyka tego wezwania naprowadziła mnie na pomysł przedstawienia „Kosmicznej Pneumatofanii”, czyli działania Trzeciej Osoby Boskiej w całym historycznym obszarze Ekonomii Zbawienia. Zrezygnowałem więc z obrazowania historycznej Pięćdziesiątnicy wg Dziejów Apostolskich na rzecz uobecnienia kosmicznej Pięćdziesiątnicy na przestrzeni całej historii.

zdjęcie

Maria Theotokos, ikona Ducha Świętego, pozostaje w centrum, a wokół rozgrywają się sceny „Wygnania z raju”, „Zwiastowania”, „Chrztu w Jordanie”, „Przemienienia” i „Ukrzyżowania”. Widać precyzyjnie i logicznie, jak Nowosielski zamienia polichromię w jedną wielką opowieść. Nic dziwnego, że wystrój tyskiej świątyni nazywany jest „summą teologiczną” malarza. Można by oczywiście iść dalej i podążać tropem myśli i znaczeń Mistrza Jerzego, jednak tu otwiera się płaszczyzna dociekań czytelniczych bardzo delikatnych, wręcz intymnych. Wędrówkę po tych obszarach niesamowicie rozbudowuje Krystyna Czerni, pokazując kolejne szkice, rysunki, całą ewolucję myśli. Jest to fascynujące samo w sobie; czytelnik być może nigdy wcześniej nie był tak blisko tego, co w duszy swej malował Jerzy Nowosielski. W trakcie lektury warto mieć pod ręką szkło powiększające, bowiem wiele się na zdjęciach dzieje. Ale dzieje się nie tylko na poziomie wizualnym, bowiem książka Czerni znacznie przekracza ramy gatunku, który umownie nazwać tu możemy obszernym katalogiem. Autorka przyzwyczaiła czytelników już w swoich poprzednich tomach o sztuce sakralnej do tego, że na równych prawach mówią dzieła Jerzego Nowosielskiego, jak również jego znajomi malarze, teolodzy, uczeni, przyjaciele. Książka mieści w sobie fragmenty korespondencji, wywiady, wspomnienia, wyimki z notesów, cytaty z książek istotnych dla myśli Nowosielskiego. Czasem czytelnik ma wrażenie, że olbrzymią benedyktyńską pracę Krystyny Czerni można by przyrównać do szaleństwa katalogowania Umberto Eco. Pisząc jeszcze inaczej: Czerni w temacie sztuki sakralnej Jerzego Nowosielskiego dała czytelnikowi wszystko.

Ciemniejąca praca

Oglądając reprodukcje kościoła w Tychach (zatrzymajmy się już na tym jednym spośród wielu opisanych przykładów), zastanawia mnie jedna rzecz. Myślę, że dla Nowosielskiego wyzwaniem była nie tylko ogromna przestrzeń kościoła (dzięki której mógł się swobodnie „rozpisać”), ale sama drewniana boazeria świątyni. Różne gatunki drewna – świerk, sosna, modrzew – tworzyły podłoże dość skomplikowane. Słoje, cienie, barwy drzewa dawały swój naturalny blask, co w przypadku świątyni zbudowanej na wzór namiotu spotkania musiało zostać zachowane. Jerzy Nowosielski potraktował drewno „ostro”, malując postacie jasnymi, intensywnymi kolorami. Wiedział też, musiał wiedzieć, że drzewo będzie „pracować” z czasem, ciemnieć i wchłaniać jaskrawość barw. Szaty na ikonach będą powoli, ale nieubłagalnie, blednąć, a twarze świętych stawać się coraz mroczniejsze. I zastanawiam się, czy nie jest tu jeszcze jedna myśl Nowosielskiego, pokazująca doskonałe zgranie z pomysłem architektonicznym Stanisława Niemczyka. To nie ikony maja rozświetlać świątynię, nie malowidła przykuwać wzrok, ale wszystko ma wskazywać na jedyne niezmiennie oświetlone miejsce, jakim jest ołtarz.

zdjęcie

Nowosielski i jeszcze dalej

Ostatni rozdział poświęcony jest kontynuatorom i uczniom Jerzego Nowosielskiego tworzącym na Śląsku. W pracach artystów widać, jak wielką osobowością był Mistrz Jerzy. Ich sposób malowania pokazuje albo zmagania o swoiste uwolnienie się od Nowosielskiego, albo też ciekawe wypracowanie własnego stylu. Spośród wielu prac zwracają uwagę na pewno trzy. Porwanie Europy / Czterech Adama Molendy przedstawia zestaw pięciu połączonych obrazów ułożonych na kształt plusa. W jego centrum znajduje się morski pejzaż, a wokół niego ustawione są portrety tych, którzy uwiedli europejskie myślenie: Szestow, Dostojewski, Pascal, Nowosielski. Roman Maciuszkiewicz z kolei przedstawia oniryczne, wielkomiejskie bryły przywodzące na myśl abstrakcje Nowosielskiego. Miasto Romana Maciuszkiewicza jest bezludne. Postacie, których zabrakło, zdają się odnajdywać w malarstwie żony, Kingi Waluszewskiej-Maciuszkiewicz. Są one jednak oglądane przez pękniętą szybę, jakby miały w sobie zbyt dużo wewnętrznych blizn i tajemnic.

Książka Krystyny Czerni jest przebogata, dlatego nie znajduję innych słów na jej określenie jak po prostu dar. A ten, jak nieoczekiwany gość, przynosi słuchaczom swoją opowieść.

Krystyna Czerni, Nowosielski na Śląsku. Sztuka sakralna, Muzeum Miejskie w Tychach, Tychy 2022

Nowosielski na Śląsku. Sztuka sakralna - Krystyna Czerni | Książka w  Lubimyczytac.pl - Opinie, oceny, ceny

 Wykorzystane zdjęcia pochodzą ze strony internetowej parafii pw. Ducha Świętego w Tychach.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Marcin Cielecki, Śląskie światła Nowosielskiego, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 175

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

20.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #174 / #174 Religia i Mitologia 

Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki!

W najnowszym numerze NNCT powracamy do korzeni naszej kultury, zarówno w poezji, jak i w prozie. Szczególnej uwadze polecamy Państwu wiersze Jana Polkowskiego oraz towarzyszący im szkic Józefa Marii Ruszara z 14. Numeru kwartalnika Nowy Napis, którego tematem jest wrażliwość religijna. Do mitologii sięgnęła Paulina Subocz-Białek w swoim debiutanckim tomiku Ostatni lot Filomei, o którym rozmawia z Ireneuszem Staroniem. 

Jeśli chodzi o klasyki, to Wojciech Chmielewski w dziale recenzji pisze o Dymitrze Friedricha Schillera w nowym tłumaczeniu Antoniego Libery. Zaś Tymoteusz Milas przygląda się Całemu pięknu świata pióra Dominiki Buczek. Maciej D. Woźniak pisze natomiast o tomie poetyckim Andrzeja Wojciechowskiego Co usta domyka. W tekście Andrzeja Juchniewicza mogą Państwo dowiedzieć się, które nowości wydawnicze za najważniejsze uznał Leszek Bugajski w swojej książce Opowieści o powieści. Dorota Heck w cyklu „Polecajki” rekomenduje publikację Bronisława Wildsteina Lew i komedianci.

Polecamy także Państwa uwadze obejrzenie nagrania rozmowy Zbigniewa Zbikowskiego z Teresą Bochwic i Jolantą Cywińską o literackim obrazie PRL-u oraz pierwszych dekad III RP. Autorki nawiązują do realiów tamtych czasów w swoich książkach Brylant oraz Władcy czterech ścian – współfinansowanych przez Instytut Literatury. Ponadto w ramach „Tarczy dla literatów” czytelnię portalu w tym tygodniu wzbogaciły wiersze Andrzeja Torbusa.

Na koniec serdecznie gratulujemy Arturowi Domosławskiemu zdobycia Górnośląskiej Nagrody Literackiej Juliusz za biografię Zygmunta Baumana.

Ufamy, że tygodnik spełni Państwa oczekiwania oraz rozbudzi apetyt czytelniczy!

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, #174 Religia i Mitologia , „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 174

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

13.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #173 / Kino i teatr z tygodnikiem

Drodzy Czytelnicy!

Nadszedł kolejny jesienny tydzień, a wraz z nim nowy numer naszego tygodnika. Sprawdźcie, co przygotowaliśmy tym razem:

Aktualny numer został w dużej mierze poświęcony kinu, teatrowi i sztukom performatywnym. Wśród omówień i recenzji znajdą Państwo tekst Jana Brzozowskiego poświęcony książce Andrzeja Pitrusa o „ojcu chrzestnemu amerykańskiej awangardy filmowej”, Jonasie Mekasie. Andrzej Juchniewicz przyjrzał się z kolei portretowi Poli Raksy, który nakreślił w swojej biografii Krzysztof Tomasik. Paweł Chmielewski zrecenzował książkę Johna Gartha J.R.R. Tolkien i jego światy, a Tomasz Chlewiński dzieli się swoimi refleksjami na temat powieści Tefil Rafała Wojasińskiego. Natomiast w cyklu „Polecajki” znalazł się materiał o tomie poetyckim Ręka pszczelarza Tomasza Różyckiego – rekomenduje go Katarzyna Szewczyk-Haake.

O dramacie i sztukach audiowizualnych traktują również szkice. Katarzyna Waligóra opisuje nowe perspektywy patrzenia na postaci kobiece we współczesnych filmach i serialach, zaś Adriana Joanna Mickiewicz skupia się w swoim artykule na dramacie Jarosława Jakubowskiego pt. Urodziny (tekst dramatu oraz jego realizacja teatralna są dostępne na naszym portalu, a szkic autorki ukazał się pierwotnie w 14. numerze kwartalnika „Nowy Napis”).

Miłośnikom poezji polecamy wiersze polsko-estońskiego poety Aarnego Puu. Zapraszamy także do obejrzenia i wysłuchania nagrania z koncertu Mariusza Oziu Orzechowskiego i Michała Sosny, który odbył się w ramach tegorocznego Jarmarku Książki w Warszawie.

Życzymy owocnej i przyjemnej lektury,

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Kino i teatr z tygodnikiem, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 173

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

06.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #172 / Od humanizmu do antybarbaryzmu

Sabina Kruszyńska jest profesorem nauk humanistycznych i emerytowanym pracownikiem Uniwersytetu Gdańskiego. Jej zainteresowania naukowe obejmują filozofię nowożytną, przede wszystkim francuską. W tekstach filozoficznych szuka zrozumienia takich zagadnień jak kultura, religia czy niewiara. Zajmuje się także historią idei. Opracowała w postaci monografii filozofię religii Benjamina Constanta, fenomenologię radykalną Michela Henry’ego, a niedawno oddała w ręce czytelnika książkę o idei humanizmu.

Recenzowana monografia jest pracą filozoficzną dotyczącą historii i teraźniejszości idei humanizmu. Składa się z trzech głównych części: w pierwszej autorka koncentruje się na przeanalizowaniu humanizmu w rozumieniu starożytnym, średniowiecznym i renesansowym w celu zdefiniowania, czym klasycznie była idea humanizmu, a zatem – odnosząc się do tytułu – jaka idea została zatracona lub zmarnowana. W drugiej opisuje humanizmy pooświeceniowe, „wykluczające”, proponujące wizję człowieka ponadprzeciętnego, z której przeciętny człowiek zostaje wykluczony. W części trzeciej autorka proponuje alternatywę dla humanizmów – tak zwane antybarbaryzmy.

Strach przed elitaryzmem

Na końcu swojej najnowszej książki Kruszyńska zamieszcza niespełna sześciostronicową bibliografię. Jednak można przypuszczać, że książka w znacznym stopniu oparła się na publikacjach, do których filozofka odwołuje się wprost i często, a tych nie jest dużo. Z opracowań polskich są to chociażby: Humanizm i racjonalizm Jana Woleńskiego, Sto zabobonów: krótki filozoficzny słownik zabobonów Józefa Marii Bocheńskiego, Od filantropii do humanitaryzmu i humanizmu Tadeusza Sinko, a z zagranicznych (głównie francuskich) Histoire de l’humanisme en Occident Abdennoura Bidara, Le règne de l’homme. Genèse et échec du project moderne Rémiego Brague’a, Ogród niedoskonały. Myśl humanistyczna we Francji Tzvetana Todorova czy La révolution transhumanisteLe religieux après la religion Luca Ferry’ego (ta druga napisana wspólnie z Marcelem Gauchetem). Autorka posiłkuje się też książką Humanizm. Idee, nurty i paradygmaty humanistyczne w kulturze polskiej pod redakcją Aliny Nowickiej-Jeżowej, antologią, która jest rezultatem projektu badawczego tej ostatniej, prowadzonego w latach 2008–2011. W tym wypadku Kruszyńska zadłuża się bardzo u takich autorów jak: Aneta Kliszcz, Wiesław Pawlak, Juliusz Domański, Alina Nowicka-Jeżowa i Paweł Dybel. To w zasadzie na podstawie tych źródeł pisze całe rozdziały rekonstruujące oryginalny, to jest dawny humanizm (strony 35–91 omawianego dzieła).

Znaczna część książki to także ponowne opracowanie, ukierunkowane przez ideę przewodnią humanizmu, takich „klasyków” jak: Jean-Paul Sartre (Egzystencjalizm jest humanizmem), Martin Heidegger (List o humanizmie w tomie Budować, mieszkać, myśleć), Erich Fromm (O sztuce miłości, Zdrowe społeczeństwo), Karol Wojtyła (Pamięć i tożsamość), Jacques Derrida (Kres człowieka), Emmanuel Lévinas (O hebrajski humanizm, Antyhumanizm i edukacja). Dla czytelnika dysponującego wykształceniem filozoficznym jest to powtórka. Mimo to trzeba powiedzieć, że da się tutaj odnaleźć interesujące myśli. Powoduje to stosowany przez badaczkę „okular humanizmu”. Przykładowo, Kruszyńska pisze o tym, że Sartre głowił się w czasie wystąpienia dla Komunistycznej Partii Francji w 1945 roku, w jaki sposób przedstawić egzystencjalizm jako humanizm (s. 123). Autorka podaje też, że Heidegger pod wpływem swojego tłumacza na język francuski uznał potrzebę ponownego zdefiniowania pojęcia humanizm (s. 131), przedstawia pomysł humanizmu partykularnego, hebrajskiego, autorstwa Lévinasa (s. 148 i dalsze) – i tak dalej.

Pojawia się tu również inna kwestia, która może, ale nie musi być potraktowana jako ograniczenie tomu: stanowisko światopoglądowe filozofki jest od początku jasne i to trochę czytelnika obezwładnia. Stanowisko to dobrze oddaje cytat, który pochodzi akurat ze środka książki; fragmenty te następują po krytycznej rekonstrukcji dotychczasowych humanizmów i przed opisaniem propozycji antybarbaryzmów.

Ale można też wybrać inną drogę; tę, na której poszukuje się uzasadnienia dla wciąż jeszcze żywego doświadczenia człowieczeństwa własnego i człowieczeństwa innych i która dostarcza sposobów przeciwstawiania się odczłowieczaniu. Wybierając ją, trzeba zgodzić się na to, że będzie się posądzonym o naiwność i zacofanie – oskarżenia często rzucane w kierunku „pospolitego człowieka” przez wpływowych przedstawicieli intelektualnych elit. Warto wszak uniezależnić się od tego rodzaju ocen i przyznać sobie prawo do chronienia siebie, podejmując takie myślowe eksperymenty, które, choć być może skazane na nieistnienie w intersubiektywnej przestrzeni, pozwolą utrzymać siebie jako podmiot, osobę albo człowieka wobec napierających z zewnątrz fal ideologii humanistycznych, transhumanistycznych czy posthumanistycznych. (s. 164).

Autorka programowo odrzuca te humanizmy, które nie są filozoficzne, to jest nie są podparte mocną ontologią człowieka. W każdym humanizmie ideologicznym boi się elitaryzmu, tego, że zostanie narzucony ludziom do wierzenia, mimo że doprawdy nie chroni bytu ludzkiego, bo nie nabudowuje się na ontologii, która naturę ludzką ma w poszanowaniu. Podejrzliwość budzą szczytne idee, jeśli są tylko rewolucyjnymi zawołaniami czy modnymi hasłami, bez osadzenia w systemie filozoficznym lub choćby szerszej koncepcji antropologicznej.

Jednak można wyciągnąć korzyść z lektury mimo wyraźnego ustalenia miejsca, z którego się mówi. Zresztą gdzieś w filozofii (i polityce) stać trzeba. Kto jak kto, ale emerytowany profesor filozofii może już chyba połączyć biografię z bibliografią. Robią to dużo młodsi i sporo mniej w nauce zasłużeni. A na końcu czytelnik, który współodczuwa z autorką i boleje nad zatratą idei humanizmu, czując się wyobcowanym w zagrażającym mu świecie barbarii, doczeka się dość sycącej wizji Michela Henry’ego, twórcy fenomenologii radykalnej, pod którą podpisuje się Kruszyńska.

Ideologia humanizmu

Kruszyńska utrzymuje, że dawne, historyczne humanizmy, były dziedzictwem filozofii, ponieważ proponowały antropologię filozoficzną. Można było wydestylować z nich takie twarde dane jak: koncepcja człowieka (homo), koncepcja ideału człowieczeństwa (humanitas), prawidła wiedzy praktycznej (humaniora) dostępnej dla każdego (egalitaryzm), kto chce sprostać ideałowi człowieka ludzkiego (homo humanus) (s. 27–28, 36). Deontologizacja antropologii” (określenie Juliuszem Domańskim), jaka nastąpiła w filozofii nowożytnej, z kulminacją w oświeceniu oraz wyciągnięciem rozległych tego konsekwencji przez filozofów XX-wiecznych – sprawiła, że:

W konsekwencji upowszechniane dziś ideologie humanistyczne nie mają odpowiednio mocnego zaplecza intelektualnego i muszą nawoływać do wiary [sic! – przyp. ŁMŚ] w głoszone przez siebie postulaty (s. 15).

Znamienne dla nowoczesnego humanizmu miałoby być właśnie to, że nie wymaga on przyjmowania tez antropologicznych i tym samym kategorie homohumanitas […] mogą zniknąć z jego słownictwa. Humanizm miałby być jedynie teorią, światopoglądem, ideologią czy praktyką upowszechniającą zasadę autonomii podmiotu [najważniejsza zasada nowoczesnego humanizmu, zdaniem Kruszyńskiej – przyp. ŁMŚ], zaś humanistą każdy, kto świadomie lub nieświadomie przyczynia się do jej utrwalenia (s. 96).

Traktowanie współczesnego humanizmu jako li tylko ideologii proponowanej czy narzucanej ludziom zostało przybliżone, opisane i wyjaśnione przez Kruszyńską na kartach jej książki i nie jest to miejsce, żeby streszczać jej wywód. Jednak trzeba powiedzieć, że takie potraktowanie sprawy współczesnego humanizmu daje do myślenia. Filozofka zdołała także opakować” swój pogląd na sprawę w atrakcyjne konceptualizacje. Żeby podkreślić karygodny elitaryzm współczesnych ideologii humanizmu (a przecież w dawnej myśli każdy mógł stać się człowiekiem ludzkim!), Kruszyńska mówi o „nowoczesnej formie «teorii podwójnej prawdy»” (s. 18). Współcześnie możliwe stało się jej zdaniem to, że dwiema, nawet usprzeczniającymi się drogami, dochodzi się do obrony autonomii człowieka. Indoktrynowane pospólstwo zdaje się myśleć, że humanizm tkwi u źródeł europejskiej kultury i że wiąże się on zawsze z obroną najważniejszych, uniwersalnych wartości. O tym, jakie są to wartości, decydują oświecone, postępowe elity, dysponujące świadomością historyczną i świadomością procesów społecznych. To te elity odczytują na dany czas, czym ma być „ludzki podmiot”, „ludzka natura”, „osoba”, „ludzka godność”, a następnie zadają to systemowi edukacji i propagandy, ewentualnie spychają na margines siły reakcyjne. Przerażająca i odrzucająca wizja!

Mimo że Kruszyńska nie stawia w tytule Humanizm – stracona idea znaku zapytania, czytelnik chciałby go tam widzieć. Przeprowadzony przez prezentację dawno przebrzmiałych humanizmów (między innymi starożytnego, renesansowego, Erazmiańskiego), uświadomiony co do współczesnego ideologicznego spłycenia tego pojęcia, obznajomiony z możliwymi antybarbaryzmami (między innymi z nowym humanizmem Irvinga Babbitta, humanizmem integralnym Jacques’a Maritaina, personalizmem Karola Wojtyły), które jednak ograniczają się do potrzeby obrony przed natarciem zewnętrznych sił, będącej zresztą jedynym powodem ich formułowania, czytelnik pozostaje wyposzczony co do pozytywnej treści. Czy naprawdę nie ma wizji człowieka, która mogłaby się współcześnie nasycić treścią? Czy naprawdę nie jest możliwy humanizm, który stałby przy człowieku, strzegąc jego esencji (ryzykowne słowo, jeśli użyte w rozumieniu filozoficznym)? Czemuż to musimy ustawiać się ciągle na straconej pozycji? Bo wymyślono już w filozofii wszystko i nie ma śmiałka, który umiałby zaproponować nośną koncepcję człowieka? A więc: samolot stoi na pasie startowym, Dedal zrobił przegląd techniczny, ale nie ma Ikara, który by zasiadł za sterami. Albo nie ma po prostu benzyny. Mniejsza o szczegóły tej próby metaforyzowania.

Skądinąd, przywołując etymologię słowa „krytyka” (łac. criticus – osądzony; możliwe poszerzone znaczenie: objęty nagonką, zaszczuty), autorka przeprowadziła ją w swojej monografii po mistrzowsku, skoro lektura wywołuje u czytelnika taki zew obrony człowieczeństwa…

Ogarniętego takim uczuciem odbiorcę autorka syci pod sam koniec książki. Ładnie podaje mu treść, której jednak nie jest autorką. Wobec barbaryzmu, tego, co nieludzkie we współczesnym świecie, proponuje „sobość” Michela Henry’ego, którego fenomenologię radykalną, także czerpanie z tekstów chrześcijaństwa (bez wymogu bycia wierzącym), przybliża jako wyjątkowy antybarbaryzm. Za nim się opowiada. Jest zresztą znawczynią Henry’ego. Jego koncepcje filozoficzne rzeczywiście nadają się na inspirującą wizję obrony człowieka. Jako cenne miejsce w człowieku, które stanie się bastionem obrony przed antybarbaryzmem – choć to raczej miękkie podbrzusze niźli fortyfikacja – jest samojawienie się (s. 207), radykalna, nieintencjonalna subiektywność (s. 208), połączenie aktywności i pasywności, nieekstatycznie pasywna wrażeniowość (s. 209), homo zrównane z humanitas (s. 210), żyjące życie (s. 213), wiedza pathos, wiedza bezprzedmiotowa (s. 214), cierpiętliwość człowieka (s. 225), patetyczna relacja do bycia (s. 226). Po prostu: wytrawny fenomenolog odnajduje w sobie-człowieku świadomość nieintencjonalną, zdolną żyć, radować się i cierpieć, nabierać mądrości życia, budować ludzką kulturę. Jeśli tego swoistego miejsca stawania się człowieka nie zadeptać, będzie służyło i odrodzi ludzkość. Warto te ciekawe myśli prześledzić, idąc za autorką.

Pozytywnie należy ocenić okoliczność, że emerytowany profesor, który spędził życie zawodowe na uniwersytecie w czasach dotkniętych kryzysem humanistyki i przepełnionych ziewaniem zblazowanych studentów, wciąż para się filozoficzną pracą. Że Sabinie Kruszyńskiej wciąż chce się domyślać to, co już było napoczęte w czasach zdobywania tytułów i stopni akademickich. Takie domyślenia przeważnie są wartościowe, gdyż bazują na dużym dorobku naukowym, na godzinach lektury, konceptualizacji i dyskusji. W tym przypadku pisanie na emeryturze przyniosło tekst dopracowany, o logicznej strukturze, będący ponadto pięknym pisarstwem filozoficznym. Na zakończenie przytaczam kilka przykładów z jej wokabularium: nauka jest „opium dla podmiotowości” (s. 221), należy „budować teoretyczny front obrony przed barbarzyństwem” (s. 167) i dbać o „treści wypracowane w procesach intersubiektywnych” (s. 107). Piękne określenia to także: „semantyczna petryfikacja” (s. 49), „nieekstatyczna pasywność” (s. 209), „wzmożenie człowieczeństwa w człowieku” (s. 183), „dezorientujące i pochłaniające «ja» językowe «topiele»” (s. 247), „prawo cierpienia spojonego z radością” (s. 224) i inne.

Książka spodoba się czytelnikowi, który lubi reinterpretacje i nowe odczytania klasyki oraz temu, kto chciałby poznać, jaką „odtrutkę” na odczłowieczający, współczesny świat proponuje filozofia.

Sabina Kruszyńska, Humanizm – stracona idea, Wydawnictwo Academicon, Lublin 2021

Humanizm – stracona idea - Sabina Kruszyńska | Książka w Lubimyczytac.pl -  Opinie, oceny, ceny

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Łucja Maria Ślisz, Od humanizmu do antybarbaryzmu, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 172

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

06.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #172 / Innego końca świata nie będzie?

Nie sposób przeoczyć faktu, że narracje o końcu świata, katastrofie klimatyczno-ekologicznej i przewartościowaniu dotychczasowego trybu życia całych społeczeństw cieszą się od kilku lat rosnącym zainteresowaniem. W zachodnim dyskursie akademickim pojawiła się nawet nowa dyscyplina – kolapsologia, zajmująca się badaniami nad upadkiem cywilizacji przemysłowej.

Istotnie, przełom drugiej i trzeciej dekady XXI wieku nie przyniósł zbyt wielu dobrych wieści: świat dotknęła pandemia koronawirusa, pożary zdziesiątkowały populację zwierząt w Australii, Rosja napadła na Ukrainę, kryzys uchodźczy i klimatyczny wydają się nierozwiązywalnymi kwestiami, ani zagrożenie, ani polityczna polaryzacja społeczeństw nie słabną, nie mówiąc o nierównościach ekonomicznych. Najświeższym i najbliższym polskiej perspektywie wydarzeniem, które wpisuje się w katastroficzną narrację, jest skażenie Odry i masowe wymieranie rzecznego ekosystemu oraz zaproszenie do palenia w piecach „wszystkim poza oponami”. Łączy się z nią także (choć w specyficzny sposób) nowa publikacja Patryka Szaja: Pamiętnik z końca świata (jaki znamy).

Książka, będąca zbiorem krótkich esejów i szkiców, reprezentuje nurt „humanistyki środowiskowej” oraz modnej (choć nie wiem, czy to najlepsze określenie) od kilku lat na polskich uczelniach ekokrytyki. Czytając Pamiętnik, możemy odnieść wrażenie pewnej niekonsekwencji, zarówno jeśli chodzi o gatunek/rodzaj prezentowanych w nim tekstów, jak i rejestr, w którym zostały napisane. We wstępie autor przyjmuje jednak szczerą i nieco asekuracyjną postawę, gdyż wprost zaznacza, że „[t]eksty, które składają się na tę książkę, nie powstawały z myślą o zwartym projekcie”P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.[1]. W dalszej części wprowadzenia Szaj tłumaczy, że przyświeca mu specyficzne rozumiana strategia prowokowania: „[…] gdy myślę o prowokacji, słyszę w niej łacińską etymologię: provocatio, czyli wezwanie, wywołanie, pobudzenie do działania, zwłaszcza moralnego” (s. 13). Kilka stron później pojawia się zdanie, które wprowadza ciekawą perspektywę i równocześnie zawiera obietnicę, że Pamiętnik będzie różnił się od wielu dotychczasowych narracji (choć Szaj odcina się i od tego słowa) na temat końca świata: „[…] daleko mi do częstego toposu tekstów środowiskowych – postawy apokaliptycznej. Zależy mi również, by trzymać się z dala od (stanowiącej jedynie wariant „odwróconej” apokalipsy) eschatologii” (s. 17).

Teksty, które składają się na Pamiętnik można podzielić (nieprecyzyjnie) na trzy podstawowe kategorie. Poznańsko-krakowskiego badacza interesują głównie kwestie związane z odejściem od antropocentrycznego paradygmatu w postrzeganiu zwierząt (czy też, jak pisze autor, „zwierząt nie-ludzkich”) i wynikające z tego implikacje filozoficzno-etyczne, sprawy związane z przyczynami i skutkami kryzysu klimatycznego, a także refleksje nad charakterem antropocenu i kapitałocenu, gospodarczo-polityczno-społecznym statusem quo, który pcha planetę ku tytułowemu końcowi świata. Ostatni tekst w zbiorze odbiega nieco od pozostałych: jest on bowiem swoistą literacką „pracą żałoby”, opisem relacji z ukochaną kotką Magą, a zarazem świadectwem jej odchodzenia.

Gdybym miał wymienić największe zalety książki Szaja, to z pewnością znalazłby się wśród nich dobór problematyki i tematyki, którą autor się zajął – jest ona aktualna, by nie powiedzieć: paląca, a poruszane wątki i przywoływane lektury uświadamiają nam, jak bardzo jesteśmy w Polsce zapóźnieni, jeśli chodzi o kwestie praw zwierząt i świadomości ekologicznej (słynne Wyzwolenie zwierząt Petera Singera ukazało się przecież w 1975 roku, a zachodni naukowcy już kilka dekad temu przestrzegali przed kryzysem energetycznym i zmianami klimatu). Szaj opisuje chociażby takie fenomeny jak poczucie „hiperbezradności” związanej ze zmianami klimatycznymi i środowiskowymi (czegokolwiek nie zrobimy, planeta i ludzkość i tak skazane są na radykalną zmianę, a działania aktywistów czy pojedynczych osób to kropla w morzu potrzeb), depresja klimatyczna czy nerwica ekologiczna, której objawy to:

Poczucie winy pomieszane z poczuciem bezradności, obsesyjne sprawdzanie, czy dany produkt zawiera olej palmowy, unikanie podróży samolotem i samochodem, wyrzuty sumienia z powodu niemalejącej liczby plastikowych odpadów we własnym koszu, kupowanie droższych produktów w sklepie zero waste zamiast tańszych, supermarketowych, opakowanych w tworzywa sztuczne, złość na ludzi jedzących mięso i produkty odzwierzęce, ale jeszcze większa złość na decydentów i wielkie korporacje, które zrzucają odpowiedzialność na pojedynczych konsumentów – na kampanie zachęcające do oszczędzania wody w gospodarstwach domowych, a przemilczające fakt, że 70 proc. zasobów wodnych zużywa przemysł, na greenwashing firm odzieżowych namawiających do przynoszenia do swych sklepów starych ubrań, a co roku spalających niesprzedane resztki kolekcji, na rządy snujące plany przekształcenia rzek w drogi wodne, na subsydiowanie wydobycia paliw kopalnych… (s. 121).

Być może powyższe wyliczenie jest dla wielu osób fanaberią lub przesadą, ale dla przedstawicieli mojej (i późniejszych) generacji są to, mimo wszystko, rzeczywiste problemy, składające się na nienajlepszy stan psychiczny najmłodszych pokoleń. W książce Szaja podoba mi się także wspomniane odejście od apokaliptycznego lamentowania i jeremiad na temat nieuchronnego końca świata. „Apokalipsa” w Pamiętniku przyjmuje postać zdarzenia w paradoksalnym czasie przyszłym dokonanym – nie chodzi tu (tylko) o zagładę gatunków i cywilizacji, ale przede wszystkim o koniec pewnego dobrze znanego statusu quo (na co wskazuje zaczerpnięty od Immanuela Wallersteina tytułZob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.[2]), co także może wiązać się z żałobą czy pewną traumą. Jak wyznaje pamiętnikarz: „Oczywiście, odczuwam solastalgię, żałobę po świecie, który odszedł, ponieważ był/jest to także mój świat” (s. 195).

Kolejną zaletą jest także nieoczywista perspektywa, którą przyjmuje autor – jest on bowiem (radykalnym) hermeneutą i to właśnie do przedstawicieli tej metody częstokroć na kartach swojego Pamiętnika się odwołuje. Nie raz natrafimy tu na cytat z Heideggera, Gadamera czy Derridy (ten ostatni mógłby zresztą zostać uznany za patrona całego zbioru). Szaj posiłkuje się także Levinasowskim personalizmem i filozofią twarzy, by krytycznie zestawić je z ekokrytyczną etyką i kwestiami praw zwierząt, co jest według mnie arcyciekawym ćwiczeniem intelektualnym.

Pamiętnik posiada także pewne – specyficzne i paradoksalne – wady. Dlaczego paradoksalne? Otóż wydaje mi się, że postrzeganie konkretnych elementów książki może zostać uznane za wadę lub zaletę w zależności od tego, kto będzie jej czytelnikiem. Jeśli chodzi o język: Szaj umie pisać (udowodnił to swoją poprzednią książką Wierność trudnościZob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.[3]), odnajduje się zarówno w pisarstwie akademickim, jak i lżejszej formie eseistyczno-publicystycznej, jest zaangażowanym erudytą. Obawiam się jednak, że dla wielu czytelników tak zwany „próg wejścia” w tę lekturę będzie za wysoki. Teksty zaprezentowane w Pamiętniku nie są stricte naukowe, ale odnoszę wrażenie, że w dużej mierze wymagają one od czytającego konkretnego wykształcenia i kompetencji kulturowych, zwłaszcza jeśli chodzi o wiedzę filozoficzną czy socjologiczną. Szaj często powołuje się na wielu autorów, omawia i cytuje mnóstwo książek (wymienienie wszystkich tych tytułów wymagałoby osobnego, długiego akapitu), przy czym rzadko stosuje przypisy. I znowuż: dla „przeciętnego” czytelnika brak opasłych przypisów w stopce może być zaletą, z kolei ktoś wywodzący się ze środowiska akademickiego może uznać nieobecność odsyłaczy za błąd.

Moje wątpliwości budzi także dobór tekstów zaprezentowanych w zbiorze, gdyż są one według mnie nieco nierówne. Obok typowych recenzji i streszczeń dzieł literackich (między innymi twórczości Julii Fiedorczuk i Urszuli Zajączkowskiej) pojawiają się eseje naukowe, napisane dużo bardziej profesjonalnym językiem i poruszające znacznie trudniejszą tematykę filozoficzną, teoretycznoliteracką czy społeczną. Taki rozdźwięk, choć wyjaśniony przez autora we wstępie, nie wszystkim może przypaść do gustu. Gdybym miał wymienić najlepsze teksty z Pamiętnika, byłyby to: Pomyśleć niemożliwe: Levinas – Derrida – Waldenfels, Różewicz. Niepokoje, Niewczesne rozważania, Czy ocali nas socjaldemokratyczna korekta?, Przyszłość potrzebna od zaraz. W jednym z nich Szaj dokonuje brawurowej polemiki z książką Wojny nowoczesnych plemion Michała Pawła Markowskiego – życzyłbym sobie, aby autorski głos przebijał się w całym zbiorze właśnie w taki sposób jak w tym szkicu (niekiedy można odnieść wrażenie, że Szaj zbyt często zasypuje czytelnika twierdzeniami innych badaczy czy arbitralnymi definicjami).

Jak wspomniałem, jeden z tekstów dotyczy poezji Różewicza, której badacz z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego przygląda się z ekokrytycznej perspektywy. Trochę szkoda (to już jednak moja osobista zachcianka), że autor nie zmierzył się z twórczością innego pisarza, którego nazwisko zostaje w Pamiętniku wspomniane (zainspirował on poniekąd tytuł zbioru), mianowicie Witolda Gombrowicza. Znane są przecież fragmenty Dziennika (poddawane wielokrotnie różnym odczytaniom) o stosunku Gombrowicza do „braci mniejszych”, zwłaszcza słynne passusy o żukach i krowie. Pisarz stawia na równi cierpienie zwierząt i ludzi, gdy w Dzienniku krytykuje chrześcijańskie podejście do zwierząt jako istot nieposiadających duszy. Dla autora Ferdydurke cierpienie pozbawione jest podziałów klasowych, etnicznych, ideologicznych, płciowych, ale także gatunkowych – dotyczy zarówno ludzi, jak i zwierząt nie-ludzkich.

Ta ziemia, po której stąpamy, tak pokryta jest bólem, brodzimy w nim po kolana – i jest to ból dzisiejszy, wczorajszy, przedwczorajszy, oraz sprzed tysiącleci – albowiem nie trzeba się łudzić, ból nie rozpływa się w czasie i krzyk dziecka sprzed trzydziestu wieków nie jest ani trochę mniej krzykiem od tego, który trzy dni temu się rozlegał. Jest to ból wszystkich pokoleń i wszystkich istnień – nie tylko człowiekaW. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.[4].

Reasumując: chciałbym polecić Pamiętnik z końca świata (jaki znamy) jak najszerszemu gronu czytelników ze względu na arcyważną tematykę, której dotyka autor. Mam jednak obawy (być może niesłuszne), że książka Szaja nie przekona „nieprzekonanych” i że jest skierowana raczej do tych osób, które posiadają „świadomość ekologiczną”, wiedzą już coś więcej na temat ekokrytyki, kryzysu klimatycznego i systemowych wad późnego kapitalizmu. Otrzymaliśmy książkę „od humanisty dla humanistów”, a może raczej od „antroposceptyka dla antroposceptyków”, co, jak zaznaczyłem, dla wielu czytelników wcale nie musi (choć niestety może) być swoistą wadą tej książki. Jestem jednak zwolennikiem wychodzenia poza ideologiczną czy światopoglądową strefę komfortu, a Pamiętnik do takiego wyjścia jak najbardziej zaprasza, pozostając równocześnie – zgodnie z zamysłem autora – moralną i intelektualną prowokacją.

P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2022.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Błażej Szymankiewicz, Innego końca świata nie będzie?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 172

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

29.09.2022

Nowy Napis Co Tydzień #171 / Jesień owocuje wydarzeniami!

Drodzy Czytelnicy!

Na wstępie pragniemy serdecznie zaprosić Was do uczestnictwa w arcyciekawych wydarzeniach! Już 8 i 9 października, w ramach Nocy Poezji organizowanych przez Urząd Miasta Krakowa odbędą się pokazy filmów: Jan Polkowski. Moje miejsce na ziemi. Kraków (Kino pod Baranami, sala niebieska, 8.10. godzina 12:00) oraz Jan Polkowski. Moje miejsce na ziemi. Nowa Huta(Kino Sfinks, Ośrodek Kultury im. C.K. Norwida, 9.10., godzina 12:00). Na filmy w reżyserii Iwony Meus i Marka Gajczaka wejście jest bezpłatne. Więcej informacji znajduje się na Facebooku i stronie Instytutu Literatury.

Kolejne wydarzenie to szkolenie dla nauczycieli z województwa mazowieckiego zatytułowane: „Opracowania nowych lektur z kanonu szkół ponadpodstawowych”. Pierwsze szkolenie w Warszawie odbędzie się już 1 października (sobota) o godz. 10:00 w XCIX LO im. Zbigniewa Herberta. Poprowadzi je prof. dr hab. Dariusz Kulesza, który opowie o różnych sposobach odczytań Widnokręgu Wiesława Myśliwskiego oraz o Innym świecie Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w kontekście polskiej literatury obozowej. Nauczyciele, obserwujcie nasze strony, na których będą ukazywały się kolejne miejsca, terminy i tematy spotkań.

A przechodząc do numeru: w kategorii liryka zachęcamy do zapoznania się z nowymi wierszami Tomasza Wojtacha, jego wystąpieniem Ars poetica oraz dyskusją o jego twórczości, utworami Andrzeja Wołosewicza oraz rekomendacją tomu poetyckiego Szczepana Kopyta, który poleca krytyczka Sonia Nowacka.

Epika w numerze ma również silną reprezentację. Na naszych łamach opowiadanie amerykańskiego prozaika Joshuy Hrena zatytułowane Chrzan w tłumaczeniu Michała Filipczuka. O wątkach religijnych we współczesnej prozie napisał Maciej Urbanowski. Natomiast Tomasz Chomiszczak recenzuje najnowszą książkę Houellebecqa pod tytułem Anéantir, która już wkrótce znajdzie się na polskim rynku księgarskim. Mateusz Górniak pisze o książce Bryana WashingtonaUpamiętnienie, a Krzysztof Sokołowski o książcePsychiatrzy-twórcy. Wywiady.

Na naszych łamach zagościły również przyjemne dla oka sztuki wizualne. Michał Chudoliński przybliża komiksIskryKrzysztofa Łuczyńskiego, a Mateusz Wojda opowie o Straconych złudzeniachXaviera Giannoliego na podstawie powieści Honoré de Balzaca.

Zostawiamy Państwa z tym rogiem obfitości do następnego tygodnia.

Udanej lektury!

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Jesień owocuje wydarzeniami!, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 171

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

15.09.2022

Nowy Napis Co Tydzień #169 / Tygodnik rozmaitości

Panie i Panowie,

Prezentujemy najnowszy numer tygodnika, a w nim wiele nowości.

Miłośnicy poezji mają okazję poznać niepublikowane wcześniej wiersze Dariusza Patkowskiego oraz omówienie jego tomu poetyckiego Nokturny pióra Anny Mochalskiej. Nasz cykl „Wiersze dla wolnej Ukrainy” wzbogaciły utwory Hanny Kruk Żywica i Anny Herman Szklana kula. Dla amatorów połączenia poezji z muzyką prezentujemy koncert zespołu Brzoska Kolektyw, który odbył się podczas Jarmarku Książki w czerwcu 2022 roku.

Już wkrótce odbędzie się premiera najnowszego filmu Krzysztofa Zanussiego Liczba doskonała, zachęcamy zatem do przeczytania rozmowy Andrzeja Solińskiego z reżyserem, której tematem stała się wrażliwość i wyobraźnia religijna. Polecamy również esej Thomasa Pynchona Grzech główny: lenistwo. Upragniona bliskość kanapy.

Ponad to w numerze omówienie Odrzuconego obrazu L.C. Lewisa autorstwa Michała Glińskiego, recenzja książki Inwazja jaszczurów Karela Čapka, pióra Błażeja Szymankiewicza, a także wideo-rekomendacja Ireneusza Staronia, który poleca Państwa uwadze książkę Rowerem przez II RP Bernarda Newmana.

Z okazji 42. rocznicy założenia NSZZ Solidarność, która przypada 17 września, prezentujemy Państwu 41. i 42 odcinek podcastu Pokolenie Solidarności. Swoimi wspomnieniami dzielą się Ewa Zydorek oraz Stanisław Marczuk.

 

Z życzeniami udanej lektury

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Tygodnik rozmaitości, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 169

Przypisy

  1. Stąd brak wyczekiwanej, jak sądzę, „Hydrozagadki” (1970) w reżyserii Andrzeja Kondratiuka z Asem i superzłoczyńcą doktorem Plamą, czyli rozegranej w poetyce teatru absurdu bodaj najlepszej parodii superbohaterskiego mitu w światowej kinematografii.
  2. E. Mika, Historia i historie w pisarstwie biograficznym Marii Czapskiej, Częstochowa 2020, s. 7.
  3. amże, s. 12.
  4. P. Ricoeur, Świadectwo [w:] tegoż, Pamięć, historia, zapomnienie, tłum. J. Margański, Kraków 2012, s. 212–219.
  5. E. Mika, Historia i historie …, s. 142.
  6. P. Szaj, Pamiętnik z końca świata (jaki znamy), Lusowo 2022, s. 11. Pozostałe cytaty z tego wydania oznaczam w tekście głównym.
  7. Zob. I. Wallerstein, Koniec świata jaki znamy, tłum. M. Bilewicz, A.W. Jelonek i inni, Warszawa 2004. Według Wallersteina świat u progu XXI wieku stanie się świadkiem początku końca kapitalizmu, który w ciągu kilku dekad przekształci się w bardziej sprawiedliwą formację społeczną. W latach dwudziestych XXI wieku wielu cyników i pesymistów byłoby skłonnych skwitować te przemyślenia uwagą, że końca kapitalizmu na dziejowym horyzoncie nie widać, choć nie nazwałbym tez Wallersteina naiwnymi: możemy zaobserwować pewne zmiany w społeczności zachodnich społeczeństw, lecz należy przy tym wyrazić obawę, iż są one raczej powolne (być może nawet spóźnione) i zbyt hermetyczne.
  8. Zob. P. Szaj, Wierność trudności. Hermeneutyka radykalna Johna D. Caputo a poezja Aleksandra Wata, Tadeusza Różewicza i Stanisława Barańczaka, Kraków 2019.
  9. W. Gombrowicz, Dziennik 1957–1961, Kraków 1986, s.194.

Powiązane artykuły

Loading...