24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / Poeta doctus o człowieku i świecie. O „Powrotach z księżyca” Dursa Grünbeina

Durs Grünbein to poeta wybitny. Zacznijmy od truizmów, ale potem – mam nadzieję – będzie już tylko poważnie. Zanim o Grünbeinie – to jednak słów kilka o Andrzeju Kopackim, dzięki któremu polski czytelnik może delektować się poezją Grünbeina. Ale nie tylko. W 2011 roku wydana została książka pod tytułem Mizantrop na Capri autorstwa Grünbeina w tłumaczeniu Andrzeja Kopackiego. Ukazała się ona w wydawnictwie słowo/obraz terytoria w serii Europejski Poeta Wolności. tej serii opublikowano także tomy autorstwa (tutaj tylko wybór) Toktarali Tonżaryka, Lidiji Dimkowskiej, Lindy Vilhjálmsdóttir, Marianny Kijanowskiej czy Petra Hruški. Ale wróćmy do Andrzeja Kopackiego… Kopacki jest germanistą, eseistą, poetą, literaturoznawcą w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Dzięki Andrzejowi Kopackiemu polski czytelnik mógł poznać twórczość Hansa Magnusa Enzensbergera, Waltera Benjamina, Hannah Arendt, Michaela Krügera, Martina Pollacka, Bertolta Brechta, Gottfrieda Benna, Arno Holza, Golo Manna, Joachima Festa i wymieniać można jeszcze wiele nazwisk. Andrzej Kopacki jest też członkiem ważnej polskiej i polskojęzycznej instytucji literackiej, czyli czasopisma „Literatura na Świecie”, gdzie publikuje swoje tłumaczenia, eseje, teksty krytycznoliterackie oraz rozmowy z pisarzami i pisarkami (przede wszystkim niemieckojęzycznymi). Tutaj warto przywołać kilka tekstów opublikowanych w „Literaturze na Świecie”: Dwoista jedność. Z Dagmar Leupold rozmawia Andrzej Kopacki z 2017 roku, Zajmować nowe miejsca. Z Juli Zeh rozmawia Andrzej Kopacki z 2020 roku czy wreszcie Paradoks Gstreina z 2006, Kiedy Harry poznał Soję z 2013 czy choćby Brecht i po Brechcie: Enzensberger-Celan-Huchel z 2012 roku. Jak widać Andrzej Kopacki ma moc: poety, tłumacza, popularyzatora kultury, literaturoznawcy.

W 2022 roku w Państwowym Instytucie Wydawniczym ukazał się tom zatytułowany Powroty z księżyca, gdzie Andrzej Kopacki wybrał, przełożył i posłowiem opatrzył wiersze Dursa Grünbeina. Tłumacz napisał w posłowiu: „Od tamtej pory [Grünbein – przyp. red.] dał liczne dowody nie tylko swojej niebezpiecznej inteligencji, ale też piekielnej pracowitości” (Kopacki 2022:195). Podkreślam „niebezpieczną inteligencję” oraz „piekielną pracowitość”. W wyborze Andrzeja Kopackiego mamy utwory z czternastu (!) tomów poetyckich autorstwa Dursa Grünbeina: Zona szarości, rano (1988), Lekcja podstawy czaszki (1991), Fałdy, pułapki (1994), Drogim zmarłym (1994), Po satyrach (1999), Noc rozjaśniona(2002), śniegu albo Kartezjusz w Niemczech (2003), Porcelana. Poemat o zagładzie mojego miasta (2005), Mizantrop na Capri (2005), Strofy na pojutrze (2007), Kolos we mgle (2012), Cyrano, czyli powrót z księżyca (2014), Świece zapłonowe (2017), Ekwidystans (2022). Wystarczy tylko spojrzeć na częstotliwość publikacji tomów przez Grünbeina, by potwierdzić słuszność epitetów, którymi Kopacki charakteryzuje poetę. Do tego dochodzi jeszcze między innymi eseistyka, która nie jest ujęta w tym tomie, ale do której odnosi się tłumacz w towarzyszącym wyborowi eseju Kosze pełne wszystkiego. O wierszach Dursa Grünbeina (Grünbein 2022:195–213).

Durs Grünbein to poeta niemiecki, urodzony w Dreźnie w 1962 roku. A rok 1962 to czas NRD… I to jest informacja istotna, ponieważ Grünbein debiutuje w 1988 roku tomem o tytule Grauzone morgens, w tłumaczeniu Andrzeja Kopackiego Zona szarości, rano. W omawianym tomie mamy dwa wiersze z tego wydania: otwierający zbiór Zona szarości, rano Przyjmij to! Jerzy Kałążny, germanista i literaturoznawca z Poznania, tłumaczy grauzone jako „strefę szarości”, ale należy zwrócić uwagę na negatywną wieloznaczność tego określenia. Bo Grünbein jednak pisze o zonie. Przecież przez wiele, wiele lat NRD określana była mianem SBZ, czyli Sowjetische Besatzungszone: Sowiecka strefa okupacyjna. Czyli zona… A poza tym sama szarość to synonim brudu i beznadziei oraz „cichego alarmu smogowego” (Grünbein). A mamy rok 1988, w którym przecież świadomość ekologiczna jest co najmniej kiepska. Andrzej Kopacki decyduje się na otwarcie tomu tym właśnie wierszem, co jest o tyle sensowne, że Zona szarości, rano to debiut poetycki Dursa Grünbeina, pokazujący NRD w całym jej szarym kolorycie. Poeta zresztą często krytycznie pisał o NRD i sam dystansował się od niej, choć nie oznacza to, że wykluczał ją ze swojej poetyckiej czy eseistycznej twórczości.

Grünbeina w drodze twórczej wspiera Heiner Müller, znany, poważany i wpływowy dramaturg wschodnioniemiecki (zmarł w 1995 roku), dzięki któremu Grünbein debiutuje i potem zdobywa poetyckie szlify, szacunek publiczności czy wreszcie literackie nagrody, jak choćby Bremer Literaturförderpreis (1992), Marburger Literaturpreis (1992), Georg-Büchner-Preis (1995), Samuel-Bogumil-Linde-Preis (2009), Stipendium der Deutschen Akademie Rom Villa Massimo (2009) czy wreszcie Internationaler Literaturpreis der Zbigniew-Herbert-Stiftung (2020). Rolę Müllera podkreśla właśnie Andrzej Kopacki w posłowiu, gdzie pisze o roli dramaturga w podrozdziale Patroni, konteksty (3).

Na język polski przetłumaczono do tej pory niewielki wybór esejów i wywiadów: Wulkan i Wiersz (2010) (przełożyli Jakub Ekier i Andrzej Kopacki), Mizantrop na Capri. Historie/Wiersze (2012) (Andrzej Kopacki), trochę wierszy w „Odrze” (1996/5), „Kwartalniku Artystycznym” (1998/4) oraz „Literaturze na Świecie” (1998/3; 2011/7–8; 2014/1–2; 2015/5–6).

Kolejny tom autorstwa Grünbeina, który znalazł się w omawianym tu wyborze, to Lekcja podstawy czaszki z roku 1991. Spotkałem się też z tłumaczeniem Podstawowa lekcja czaszki. Kopacki zdecydował się na tytuł, który wskazuje na cechę dominującą w twórczości Grünbeina. Na okładce tomu wydawca napisał, że Durs Grünbein to poeta doctus. Samego terminu nie ma potrzeby wykładać, wypada się odnieść jedynie do twórczości Dursa Grünbeina, który rzeczywiście jest poetą uczonym. W swej twórczości odnosi się do kultury antycznej, nauk biologicznych, obeznany jest z literaturą, sztuką klasyczną i zna języki klasyczne. Zapowiedzią jego erudycji jest między innymi właśnie tom Lekcja podstawy czaszki. Warto podkreślić, że język niemiecki ma to do siebie, że pozwala na łatwe „kombinowanie” znaczeń. Kopacki pisze o lekcji podstawy czaszki, co zdecydowanie wskazuje na aspekt anatomiczny, czyli basis crani. A gdyby tak przyglądnąć się Podstawowej lekcji czaszki? Tak samo anatomia, ale trochę inaczej. Durs Grünbein pokazuje człowieka z jego słabościami i siłą, byciem i niebytem i w końcu z własną wolą. W Yeti kontynuuje dywagacje natury anatomicznej, ale tym razem mamy „potknięcia, postękiwania, porażki”. Jaki jest człowiek? Właśnie taki, gdzie „z choroby myślenia, wrednej, nie uleczy cię żaden lek”. Taki jest człowiek w oczach młodego Grünbeina.

Z zamysłem piszę o młodym Grünbeinie, ponieważ poeta jest dość krytyczny wobec swojej twórczości i nierzadko rozprawia się ze swoją poezją. O ile jeszcze Fałdy i pułapki (u Andrzeja Kopackiego Fałdy, pułapki), tom z roku 1994, to jest „młody” Grünbein, to później staje się zupełnie kimś innym… Tymczasem w 1994 roku pisze Grünbein o Medytacjach po Kartezjuszu czy o Bezsenności, porusza inne zjawiska związane właśnie z losem ludzkim. Poeta doctusznowu dochodzi do głosu, a Andrzej Kopacki pokazuje poetę. Ale wciąż zauważamy, że Grünbein-poeta wskazuje na siebie: „zwierz-Ja”, „Pejzaż, myślenie i Ja – wszystko się rozbiegło”. Czy sugeruje to egoizm poety? Z pewnością nie jest to egoizm ani egocentryzm. W Odległej inskrypcji czytamy znowu o „ja”:

Inni mają w uszach szum morza, a ja [! – GJ]
Idąc w głąb lądu, czułem pod stopą falowania
Tych, co śpią niespokojnie w ziemi, ich dzikie żarty.

Poeta zdecydowanie wskazuje na własne odczuwanie świata i własne pojmowanie człowieka, jego roli i byciu w świecie.

Wracam do zmiany w poezji Grünbeina i znajduję w tekście Jerzego Kałążnego cytat z wywiadu z Grünbeinem z 2006 roku, w którym poeta stwierdza:

Początek mojego pisania miał miejsce na innej planecie. Dzisiaj te teksty wydają mi się archiwalnymi filmami; ich linijki migają czernią i bielą. Ich czytanie na głos jest dla mnie niemożliwością. Ich forma i historia powstania stały mi się obce (cyt. za Kałążny 2021:327). 

Zatem jak tę późniejszą poezję można czytać?

Andrzej Kopacki w tomie Powroty z księżyca „rozpędza się”, bo w jego wyborze najwięcej miejsca znajdują wiersze późniejsze Grünbeina. Tom Po satyrach (1999) reprezentowany jest szesnastoma utworami, a Noc rozjaśniona (2002) – siedemnastoma, Kolos we mgle (2012) znowu siedemnastoma, a Cyrano, czyli powrót z księżyca (2014) – dziewięcioma. Oczywiście wartość kwantytatywna nie jest w tym przypadku dominującą, bo liczy się jakość, poezja, siła słownej artykulacji i wyobraźni.

W eseju towarzyszącym wyborowi Andrzej Kopacki wskazuje na patronów i konteksty Grünbeina. I czyni to w trzech podrozdziałach zatytułowanych właśnie tak, jak napisałem: Patroni, konteksty. Podrozdziały te różnią się kwantyfikatorami: (1), (2) i (3), bo zupełnie słusznie rozdziela tłumacz i interpretator tej poezji duchowe i estetyczne źródła poezji niemieckiego autora. Wymienię tylko nazwiska: Hölderlin, Büchner, Enzensberger, Pound, Kartezjusz, Juwenal, Herbert czy Kawafis, że o Heinarze Müllerze wspomnieć nie sposób. Na pierwszy rzut oka rozrzut gatunkowy, kulturowy i filozoficzny jest ogromny. Ale to chyba tylko dobrze świadczy o poecie, który potrafi łączyć różne światy, a równocześnie zakorzeniony jest w klasyce, tej śródziemnomorskiej i – szerzej – właśnie europejskiej.

Chyba najbardziej charakterystycznym w podanym przeze mnie kontekście jest tom Cyrano, czyli powrót z księżyca. W omawianym wyborze już same tytuły utworów wiele sugerują: Riccioli, Fokylides, Ibn Firnas, Novalis, Ojnopides, Delambre, Rabbi Levi, Hertz, Tacchini. Andrzej Kopacki wybrał z tomu te, którym rzeczywiście księżyc jest najbliższy, bo się z tym księżycem, satelitą ziemi, zaprzyjaźniły w różny sposób. Cyrano z długim nosem wrócił z księżyca. I twierdzi tak (zanim jeszcze wyruszył): „Może tak samo, odrzekłem, śmieją się w tej chwili na księżycu z tego, co podobnie utrzymuje, że nasza planeta jest światem”. (Bergerac de 1858:3–4). Co to oznacza dla Grünbeina? Ano pewnie to, że świat nie ogranicza się do „nas”, że świat to uniwersum, którego poznawanie jest cnotą. W tym tomie otrzymujemy akurat wiersze, które noszą nazwiska wielkich i największych przedstawicieli światowej nauki. Poeta doctus… No tak… Bo kto się odwoła do włoskiego astronoma Giovanniego Battisty Riccioliego z XVII wieku, którego imieniem nazwany został krater na Księżycu? Do Fokylidesa, starogreckiego poety z VI wieku p.n.e. Kto zna Fokylidesa? Albo Ibn Firnasa, arabskiego poetę i astronoma, który już w IX wieku podjął próbę latania. Grünbein pisze:

Orient wewnętrzny: promieniste światło księżyca
Było tam drogowskazem dla wszystkich obrazów,
Co dążąc ku marzeniu, zataczały pętlę wokół Ja.

(Grünbein 2022:163)

I znowu „ja”? I znowu mój świat, moje uniwersum? A dlaczego nie. Poezja to przecież „ja liryczne”. No to mamy następny wiersz pod tytułem Novalis. Novalis to niemiecki poeta romantyczny, który szczególnie ukochał noc, w której może śnić i spotkać się z absolutem i ze zmarłą ukochaną. Czy zatem dziwi, że Andrzej Kopacki wybrał akurat ten wiersz? Ten wiersz, który pełen jest mistyki, gdzie „Otwiera [się] na niebie tunel w głąb morskiego dna, / Gdzie gwiazdy jaśnieją jak meduzy” (Grünbein 2022:164). Albo Ojnopides… Kto zna tego greckiego matematyka i astronoma z V wieku p.n.e.? Tutaj poeta przywołuje Morze Humboldta, Ocean Burz, Jezioro Snów czy Morze Moskwy. To wszystko topografia księżyca. A Ojnopides z Chios żył w V wieku p.n.e. Wyjątkowy jest ten wiersz, gdzie stare zestawione zostaje z nowym. A zaraz obok jest Delambre, francuski astronom z XVIII wieku. Ale w tym wierszu Grünbein podejmuje insomnię, bo przecież bezsenność to motyw idealny do zajmowania się podróżami w czasie i w głąb siebie. „Ludzi bezsennych jest masa” (Grünbein 2022:166). Zrobię małą przerwę: proszę spojrzeć, jak szeroki jest wachlarz zainteresowań poetyckich Dursa Grünbeina. Jeszcze raz: poeta doctus. Zdecydowanie tak.

A potem jeszcze Andrzej Kopacki podaje wiersz Rabbi Levi, gdzie Rabbi Levi to nie tylko żydowski myśliciel z przełomu II i III wieku, ale – przede wszystkim – krater na księżycu. Bo cóż tak nie oświetla ziemi, jak właśnie światło odbite z księżyca. To jest „lunarny spoczynek” (Grünbein 2022:167). I jeszcze dwa wiersze: Hertz Tacchini. Hertz to planetoida, która okrąża Słońce. Cóż zatem interesującego jest w planetoidzie? Poeta odnajduje w sobie tę ciekawość i przywołuje życie w jego zwykłym/niezwykłym dzianiu się. Bo cały czas to samo? Bo mimo wszystko podobnie? Kończy się ten wiersz stwierdzeniem: „Na Plac Pięciu Księżyców podjechała nasza taksówka” (Grünbein 2022:168). Czy to aby nie jest nawiązanie do filmu w reżyserii Renzo Martinellego z roku 2003 pod tym samym tytułem, czyli Plac Pięciu Księżyców (Piazza delle Cinque Lune), w którym to filmie podejmowany jest temat morderstwa włoskiego polityka Aldo Moro. Czy życie ludzkie jest coś warte? Tylko pytania…

I wreszcie ostatni wiersz z tego tomu w wyborze Kopackiego – Tacchini. I znowu pytanie: kto zna tego człowieka? Urodzony w 1971 roku włoski narciarz alpejski, złoty medalista mistrzostw świata juniorów. Poeta odwołuje się jednak w tym wierszu do Cyrano, żeby wrócił i wszedł „do kryształowego pałacu Ziemia” (Grünbein 2022:169). W tekście o pobycie Cyrano de Bergeraca na księżycu znajduje się taki passus, w którym „bóg” zwraca się do Cyrano:

Wyjąwszy natury Boskiéj, jaką mi przypisujesz, ponieważ jestem równie jak ty istotą stworzoną, reszta słów twych jest prawdziwa. Jesteś rzeczywiście na księżycu, mówiąc językiem waszéj ziemi. Bo i ja kiedyś mieszkałem na waszym świecie. Oddany byłem wówczas całkowicie życiu naukowemu i było mi z tém dość dobrze, ale gdy nakoniec spostrzegłem, że im więcéj człowiek umie, tém więcéj przekonywa się, że umie bardzo jeszcze mało w porównaniu z tém, coby mu umieć wypadało, chcąc dojść do prawdy; znudziło mnie to, zniecierpliwiło tak, żem stracił nadzieję odszukania téj prawdy na drodze nauki. Począłem wówczas myśleć, myśleć… aż pewnego razu wziąłem dwie stopy kwadratowe magnesu, wsadziłem do chemicznego pieca i gdym go w ten sposób należycie oczyścił i rozrzedził, wydobyłem z niego wszystką siłę przyciągającą w kształcie kulki śriedniéj wielkości. Następnie kazałem sobie zrobić maszynę z cienkiego żelaza, wsiadłem w nią i rzuciłem w powietrze magnesową kulkę. Natychmiast poczułem, że się podnoszę i zdążam w prostym do góry kierunku za wyrzuconą kulką. Gdy takowa opadać poczęła, schwyciłem ją co prędzéj i znów wyrzuciłem w górę, i znów maszyna ze mną przyciągana przez magnes szybko podnosiła się. Powtarzając ciągle to działanie, dostałem się na koniec aż na księżyc. Kiedy już byłem na jego powierzchni, oko moje, podobnie jak twoje przed chwilą, zachwycone zostało widokiem téj cudownéj natury. Długo błąkałem się samotnie nie wiedząc co począć, zwątpiłem już nawet potém, czy te urocze miejsca są zamieszkałe przez kogo i smutno mi się zrobiło na myśl, że jestem tak zupełnie odosobniony od wszelkich żyjących istot. W padłem w końcu w rozpacz i prosiłem Boga o śmierć lub spotkanie się choć z jakiém zwierzęciem. Niebo mnie wysłuchało: po kwadransie drogi zoczyłem zbliżające się ku mnie dwoje ogromnych jakichś zwierząt. Jedno z nich, dostrzegłszy mnie uciekło z niewypowiedzianą szybkością, drugie zaś pozostało na miejscu i pilnie zaczęło mi się przypatrywać. I ja téż z méj strony uważnie mu się przyglądałem i ku wielkiemu memu zadziwieniu przekonałem się, że te źwierzęta miały zupełnie ludzkie twarze i składem ciała wcale się od nas nie różniły. Cała ich różnica od nas polegała na tém, że chodziły na rękach i nogach, po prostu na czworakach, co z resztą przyznasz pan, nie jest przeciwko naturze, bo przecież dziecko, dopóki jest maleńkie, dopóki jeszcze żaden obcy wpływ nie ma do niego przystępu, chodzi na czworakach (Bergerac de 1858:15–16). 

Ten długi cytat z Bergeraca pokazuje fascynację Grünbeina nauką, naukami przyrodniczymi, filozofią przyrody i miejscem boga w świecie człowieka. Kosmologia Grünbeina jest w tym kontekście bardzo ważna, ponieważ stanowi pewien przełom w jego twórczości, ale również zmianę optyki postrzegania człowieka.

Zerknijmy do ostatniego tomu Dursa Grünbeina z 2022 roku. W tłumaczeniu Kopackiego – Ekwidystans. I znowu nasuwa się pytanie: co to jest ekwidystans? W języku potocznym przecież nie występuje, a pojawia się w języku prawa morskiego, gdzie oznacza linię prostą rozgraniczającą morza, którymi dane państwa graniczą. Żeby mądrze zabrzmiało: delimitacja szelfu kontynentalnego. I taki tytuł Ekwidystans nosi ostatni tom Dursa Grünbeina. Tłumacz wybrał z niego siedem wierszy. Pierwszym z nich jest Pchli targ, który w sposób łatwy przenosi czytelnika z pchlego targu do przestrzeni, w której przeszłość miesza się z nowoczesnością. Miesza się, czyli graniczy i przekracza granice, ale czy to jest tytułowy ekwidystans? W warstwie metaforycznej z pewnością tak, choć poeta stwierdza głosem sprzedawanych „rupieci”:

Odłożono nas do lamusa, wołają.
Czas zatriumfował nad nami. To cudowne,
nowoczesność nigdy nie nastała.

(Grünbein 2022:185)

Ciekawy jest powrót Grünbeina do NRD. Tak, do NRD… W wierszu Oś wschód–zachód widać znowu granicę, delimitację Niemiec, które od lat są przecież, przynajmniej politycznie i geograficznie, zjednoczone. Ale pamiętajmy: Grünbein odżegnywał się od NRD i w roku 2022 znowu wraca do tego podziału. Pamiętajmy też: poeta urodził się w Dreźnie, ale wiele lat spędził w Berlinie. I pisze teraz o Tiergarten, o tym, że „głuchną echa parad triumfu i miłości” (Grünbein 2022:186), o tym, że w miejscu, gdzie kiedyś Brama Brandenburska symbolizowała podział miasta i Niemiec „znikły wojna i powojnie” (tamże) a kręgosłup miasta (popatrzmy tylko na mapę, na tę granicę) został kilkakroć złamany. To Grünbein. I znowu pięknie wyeksponowana granica…

A potem Andrzej Kopacki, a właściwie Durs Grünbein, przenosi nas do Warszawy z marca 1940 roku. Poczta polowa, Warszawa: Willi pisze do domu, że zimno, że nic już ładnego w mieście nie ma, że pełno Żydów. Pisze to na pocztówce, która staje się świadkiem historii, tej tragicznej, tej – znowu pewna granica – dzielącej. A Grünbein pisze, że przyszło powstanie, przyszli Rosjanie, a „o Willim od tej pory ani słychu” (Grünbein 2022:187). W wierszu Aforysta natomiast bohaterem jest Jules Renard, francuski pisarz dziewiętnastowieczny, który zasłynął doskonałymi aforyzmami, które notował w swoim dzienniku. A u Grünbeina? Czytam ten wiersz jako współczesny manifest przeciw zabijaniu zwierząt. A może jednak trochę więcej? Może nie tylko o samo zabijanie chodzi, tylko o ludzkie sumienie, o poczucie wstydu za popełnione grzeszności. Czyli znowu mocno humanistyczna wymowa. A w końcu Lumière, w którym to wierszu mamy do czynienia z kolejną granicą, która zostaje przekroczona. To granica między nowoczesnością (już była w Pchlim targu) a przeszłością. Pociągi są już znane, ale pociągi z torami, które na ekranie jadą prosto na widza, mogą przerażać. Poeta bryluje na granicy, ale znowu mamy do czynienia z miejscem człowieka w historii. I miejscu poezji… Andrzej Kopacki wybiera też Teorię znaków. A teoria znaków to, znacznie upraszczając, semiotyka. A semiotyka wyklucza poezję, bo zabiera wrażenie, zabiera emocje, usiłując umieszczać frazy w teorii, wręcz wkładać je w pewne ramki. I dziwić może, że poeta doctus tak postrzega naukę, ale to tylko świadczy o poetyckiej wrażliwości i umiejętności – albo raczej darze – obserwowania świata.

Ostatni wiersz z tomu z 2022 roku, który wybrał Andrzej Kopacki, to Nie dzięcioł. Dziwny tytuł? Śmieszny tytuł? To właśnie poezja, w której Durs Grünbein znowu sięga między innymi do anatomii. Tytułowy dzięcioł nas czaruje, stukając (może) nieustannie w drzewo. Ale fascynuje nas coś, co jest czysto ludzkie, stanowi granicę, to jest ogon, którego jednak większość ludzi nie posiada. Końcówka kręgosłupa, która czyni człowieka z człowieka. I taka jest poezja Grünbeina: głęboko humanistyczna i naukowo mądra. Na uwagę zasługuje tutaj posłowie tłumacza, który podejmuje tematy zawarte w esejach poety Grünbeina i dzięki temu jeszcze bardziej przybliża jego skomplikowaną, ale przecież bardzo bliską człowiekowi, twórczość.

 

Kałążny, Jerzy (2021): Literatura niemiecka po przełomie 1989/1990 roku. Przypadek Dursa Grünbeina [w:] Porównania 1 (28), DOI: 10.14746/por.2021.1.14

Bergerac, de Savinien Cyrano (1858): Pobyt na księżycu Sawiniusza Cyrano de Bergérac, oficera gwardii francuzkiéj. Przełożył Teodor Tripplin. Petersburg.

Durs Grünbein, Powroty z księżyca. Wiersze wybrane, wybrał, przełożył i posłowiem opatrzył Andrzej Kopacki, PIW, Warszawa 2022.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Grzegorz Jaśkiewicz, Poeta doctus o człowieku i świecie. O „Powrotach z księżyca” Dursa Grünbeina, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

24.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #179 / „I uderz wysoko w ten obłok niewiedzy”

Szedłem pod górę: na drodze kamienie,
Więc się słaniam na nogach, lecz w końcu
Jestem pod szczytem. Mgła właśnie łykała
Długi szlak za mną, a pamięć pytała:
Gdzie ty i nasi? W jesiennym słońcu
Więdły już kwiaty. Upadłem na ziemię.

Spałem z godzinę. A gdy się podniosłem,
To ciężka chmura na oczy mi spadła,
Spowiwszy wszystko przedziwną ciemnością.
Wołałem w próżnię, a oddech z trudnością
Łapałem w płuca. Szukałem gdzieś światła
I pięść przeciwko tej czerni uniosłem,

Której niematerialne sklepienie jak werbel
Ze stali echem odpowie: Tyś głosu mojego
Nie poznał. Lecz pozwól mi próg twój
Przekroczyć. Po prostu mnie wpuść tu.
A potem grom z nieba – nie widzę niczego.
Dowody są jasne: wciąż łupie mi we łbie,

Mam krew na knykciach. Lecz cóż to za strata?
Ten obłok, z którym walczyłem na ślepo,
Był we mnie zawsze, jak niema obawa,
Żeby pomyśleć: Tak, tamta wyprawa
To była forma zewnętrzna, a wewnątrz
Jestem tą pięścią, co siebie przekracza.

 Wiersze pochodzą z tomu Some Permanent Things [Pewne rzeczy trwałe, 2018]. 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: James Matthew Wilson, „I uderz wysoko w ten obłok niewiedzy”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 179

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

17.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #178 / Gdzie szukać autorów pomijanych lub pominiętych?

Poniżej prezentujemy kolejną odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autorka.

 

Już pierwsze zdanie ankiety skłania do postawienia pytania: czy rzeczywiście mamy do czynienia „z formowaniem się kanonu dominującego w obiegu akademickim i krytycznym wpływającym bezpośrednio na poczytność i popularność poszczególnych pisarzy”? Jeżeli odpowiemy na to pytanie twierdząco, to wynikną następne kwestie: jak określić zasięg wspólnoty lub wspólnot interpretacyjnychPrzyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).[1] akceptujących (współtworzących?) ów kanon? Czy istnieje polska wspólnota interpretacyjna w odniesieniu do literatury narodowej, czy trzeba raczej dostrzec pluralizm czytelniczych wspólnot? Przyjęcie ostatniej możliwości podważa hipotezę o kształtowaniu się jednolitego kanonu.

Patrząc na tę kwestię z bliskiej mi perspektywy historyka literatury skupiającego uwagę głównie na literaturze XIX wieku i jej późniejszej recepcji, można zrekonstruować proces, który dokonał się w tamtym stuleciu i dzięki ogromnemu, chociaż rozproszonemu w czasie i przestrzeni, wysiłkowi dziewiętnastowiecznych pokoleń doprowadził do powstania zrębów narodowej wspólnoty interpretacyjnej. Zdołano to osiągnąć w warunkach braku niepodległości i podziału polskiej kultury (po klęsce powstania listopadowego) na dwa nurty: krajowy oraz emigracyjny. Ta ostatnia sytuacja przetrwała, z niewielkim antraktem w okresie międzywojennym, aż do lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rekonstrukcja literackiego kanonu i wspólnoty interpretacyjnej została objęta mecenatem państwowym, a następnie stała się elementem polityki kulturalnej oraz edukacyjnej. W okresie PRL nie zrezygnowano z tego zadania, ale związano je z ideologiczną rewizją i reinterpretacją kanonu. Z czasem odpowiedzią na ten stan rzeczy stał się drugi obieg literacki, narastający od schyłku lat siedemdziesiątych XX wieku i przybierający na sile po powstaniu „Solidarności”.

Na paradoks zakrawa to, że rozpad polskiej wspólnoty interpretacyjnej nastąpił po 1989 roku, a najbardziej intensywny przebieg tego procesu przypadał na ostatnie dziesięciolecie milenium. Przyczyny zjawiska były złożone: imitacyjny charakter transformacji nie tylko w dziedzinie ekonomii, ale także w obszarze kultury; liberalno-lewicowe koncepcje pedagogiczne, które przyświecały reformie edukacji wdrażanej w Polsce u schyłku stulecia; tendencje metodologiczne w badaniach literackich podważające zarówno samą ideę kanonu, jak i kryteria oceny dzieł literackich. Intensywną obecność tych aspektów wzmacniała potrzeba odreagowania ograniczeń mijającej epoki. Ta cecha psychologii społecznej miała także swoją pozytywną stronę, która przejawiała się w wypełnianiu literackich i historiograficznych „białych plam” oraz w recepcji literatury emigracyjnej.

Bilans transformacji na przełomie tysiącleci był jednak dla kultury narodowej niekorzystny. Zatarły się granice między literaturą wysoką a popularną, oraz – między krytyką literacką a promocją i reklamą książek, które zaczęto traktować jak towar przemysłu rozrywkowego. Dekonstrukcja symboliki sakralnej i narodowej osiągnęła karykaturalny wymiar, a spontaniczne odpowiedzi na ten atak często ocierały się o kicz. Lewicowo-liberalne środowiska, które zagwarantowały sobie medialną przewagę, bliską monopolistycznej, dążyły do podyktowania nowego kanonu i ponownego odrzucenia części tradycji (posługującego się nieco innym kluczem niż w PRL). Literatura stawała się znowu narzędziem ideologii. Kryteria estetyczne, aksjologiczne, poznawcze zostały zmarginalizowane. Towarzyszył temu lęk przed wspólnotą, która może ograniczać wolność i ekspresję jednostki. W takiej sytuacji nie było mowy o powrocie do ukonstytuowania się jednorodnej wspólnoty interpretacyjnej. Ideowa polaryzacja narastająca w XXI wieku sprzyjała powstaniu kilku wspólnot, zantagonizowanych ze sobą, skupionych wokół mediów tożsamościowych o wyrazistym ideowym wizerunku.

W tym kontekście spróbuję odpowiedzieć na pytanie ankiety: „Jakie czynniki wpływają na poczytność i obecność w dyskursie jednych pisarzy, przy jednoczesnej absencji innych?” Im bliżej pisarzowi do ideologicznego rdzenia nie tyle interpretacyjnej wspólnoty, ile szerzej – środowiska wspierającego konkretną opcję polityczną czy aksjologiczną, tym bardziej może on liczyć na reklamę i promocję w mediach związanych z tym środowiskiem, niezależnie od artystycznych walorów lub ich braku w konkretnym dziele. Widać to zwłaszcza w odniesieniu do tych utworów, które służą perswazyjnemu nurtowi „pedagogiki wstydu”. Im pisarz bardziej osobny i trudniej poddający się jednoznacznej ideologicznej interpretacji, tym mniejsze są jego szanse na popularyzację. Nie jest to oczywiście kryterium jedyne; na poczytność wpływają również gusty czytelników czy popularność pewnych form gatunkowych (na przykład powieści kryminalnych czy fantastyki) i dzięki takim czynnikom także kształtują się interpretacyjne wspólnoty. A pisarska sława – tę i tak zweryfikuje czas, bo „co w życiu było skrzydłami, / nieraz w dziejach jest ledwo piętą!Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.[2].

Gdzie zatem szukać autorów pomijanych lub pominiętych? Sądzę, że wśród niepokornych wobec dyktatów polityki kulturalnej, literackich mód i tendencji do naśladownictwa: wciąż jeszcze w kręgu pisarzy emigracyjnych tworzących po 1945 roku – by wymienić tutaj dla przykładu: Stanisława Balińskiego, Jerzego Pietrkiewicza czy Marię Danilewicz-Zielińską. Ale także wśród tych, o których twórczości zapomniano, bo cieszyli się uznaniem w czasach PRLDotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.[3] lub/i zachowali dystans wobec opozycji lat osiemdziesiątych, co nie przekreśla przecież artystycznych walorów ich twórczościTa uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. [4]. Lista pisarzy niedocenionych mogłaby być zatem dosyć długa; jeżeli jednak mam wybrać trzy postacie, to wskażę:

  1. Zofię Kossak-Szczucką (secundo voto Szatkowską),

  2. Teodora Parnickiego,

  3. Wojciecha Bąka.

Przyjęte kryterium wyboru wiąże się z refleksją nad procesem historycznoliterackim i pytaniem: które marginalizacje poszczególnych pisarzy okazały się zerwaniem jakiegoś wymiaru ciągłości lub spowodowały lukę tematyczną? I tak – twórczość dwóch pierwszych osób jest niezbywalnym ogniwem rozwoju powieści historycznej w polskim piśmiennictwie. Zofia Kossak była twórczą kontynuatorką nurtu sienkiewiczowskiego; Parnicki – pisarzem kreującym alternatywną propozycję. Obydwoje wpisali polską historię w kontekst światów przedstawionych obejmujących czas od wczesnego średniowiecza, rozpiętego między Rzymem a Bizancjum, aż po wiek XIX. Ich utwory oświetlają, bez uproszczeń i z różnych stron, źródła narodowej tożsamości. Natomiast poezja Wojciecha Bąka jest zapoznaną kontynuacją liryki religijnej, świadomej tradycji ciągnącej się od Sępa-Szarzyńskiego do Norwida, Liberta i dalej, ale zarazem nienaśladowczej, zakorzenionej w doświadczeniu wewnętrznym i dramatycznej biografii. Ponadto biografie wymienionych pisarzy są interesującymi opowieściami (a może i przypowieściami) o wariantach polskich losów w XX wieku. 

Wśród licznych niedocenionych utworów, nie tylko autorstwa wymienionych pisarzy, chciałabym zwrócić uwagę na:

1. Trylogię Zofii Kossak pod tytułem Dziedzictwo (1961–1967),
2. Zbiór wierszy Stanisława Balińskiego pod tytułem Peregrynacje, Wybór poezji 1928–1981 (1982),
3. Powieść Jana Polkowskiego pod tytułem Ślady krwi (2013).

Z dosyć licznego grona pisarzy cieszących się w różnych okresach po 1945 roku niezasłużonym uznaniem, wybrałam:

1. Jerzego Putramenta, 
2. Andrzeja Szczypiorskiego,
3. Manuelę Gretkowską.

Troje wymienionych literatów, mimo przynależności do różnych pokoleń, łączy to, że zaangażowanie polityczne było/jest dla nich pierwszoplanowym wyborem, a literatura została temu mniej lub bardziej otwarcie podporządkowana. Miarą zbyt wysokiej oceny twórczości Putramenta i Szczypiorskiego były wielotomowe edycje ich dzieł zebranych opublikowane za życia autorów (na podobne uhonorowanie klasycy czekali/czekają całe dziesięciolecia). W przypadku twórczości Gretkowskiej źródłem popularności jest nie tylko tendencyjna ideologizacja, ale także epatowanie ekshibicjonizmem. Cóż – literatura wymaga jego pewnej dawki, ale gdy staje się on „daniem głównym”, spycha utwory w stronę kiczu. 

Za przykład dzieł przecenionych i nadmiernie wylansowanych niech posłużą powieści:

1. Jerzego Andrzejewskiego, Popiół i diament (1948),
2. Andrzeja Szczypiorskiego, Początek (1986); wcześniej – wydanie niemieckie pod tytułem Piękna pani Seidenman,
3. Olgi Tokarczuk, Prowadź swój pług przez kości umarłych (2016).

Miarą przeceniania Popiołu i diamentu oraz Początku była obecność obydwu powieści w spisie lektur szkolnych dla uczniów szkół średnich. W przypadku powieści Szczypiorskiego – na szczęście obecność krótkotrwała; jej kres położyło ujawnienie agenturalnej działalności pisarza, który wcześniej został wykreowany na autorytet moralny. Zarówno gloryfikacja utworu, jak i usunięcie go z kanonu, niezamierzenie podkreślają, że i jedno, i drugie nie miało nic wspólnego z wartością artystyczną „dzieła”. Powieść Tokarczuk już rok po wydaniu doczekała się ekranizacjiFilm pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.[5], która spopularyzowała utwór, ale zarazem uwypukliła jego natrętną tendencyjność.

Warto więc być może powstrzymać się przed zbyt pospiesznym wprowadzaniem do kanonów utworów, które zyskują szeroki rozgłos tuż po opublikowaniu. Historia literatury bywa pożyteczna także dlatego, że uczy w tym względzie pokory i przypomina o problemie zobiektywizowanych kryteriów oceny.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Grażyna Halkiewicz-Sojak, Gdzie szukać autorów pomijanych lub pominiętych?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 178

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

10.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #177 / Przeceniony, ale gdzie? Doceniona, ale przez kogo?

Poniżej prezentujemy pierwszą odpowiedź na ankietę krytycznoliteracką dotyczącą Kanonu Polskiego – tutaj znajdziesz pytania, na które odpowiada autor.

 

Ankiety na temat pisarzy i książek przecenionych lub niedocenionych stały się swego rodzaju rytuałem w polskiej krytyce po roku 1989. Stało się tak dzięki sukcesowi pierwszej z takich ankiet, zorganizowanej przez paryską „Kulturę” w 1992 roku z inicjatywy Włodzimierza Boleckiego. Jej rozgłos był spowodowany bez wątpienia momentem historycznym, w którym zadano pytania o pisarzy niedocenionych i przecenionych, a więc dość powszechnym wtedy poczuciem, iż także w polskiej literaturze następuje przełom. Do tego istniał wówczas, w 1992 roku, na ogół akceptowany kanon literatury najnowszej, pewna wizja jej całości, nadkruszona wprawdzie przez pojawienie się drugiego obiegu, tym niemniej granice między obiegami oficjalnym, podziemnym/niezależnym i emigracyjnym nie były szczelne. No i biorący udział w ankiecie krytycy byli, jak sądzę, autorytetami dla wszystkich czytelników „Kultury”, dlatego ich głos mógł być traktowany poważnie, a nie tylko jako chęć skandalizowania opinii. 

Jak był efekt tamtej ankiety? Myślę, że ośmieliła do ujawnienia zróżnicowania ówczesnej krytyki literackiej, pluralizmu opinii literackiej, co dało w efekcie zbiorowy gest antybrązowniczy, a ten skłaniał do myślenia o innych możliwych historiach naszej literatury i jej zapoznanych w PRL tradycjach.

Kolejne ankiety o przecenionych i niedocenionych nie miały już takiego znaczenia i mało kto o nich pamięta. Tak jak nie pamięta się o listach przebojów muzycznych sprzed wielu lat. Nie pamiętam ich nawet ja, a przecież w co najmniej jednej brałem udział. Nie sprzyjał im chyba moment historyczny: nigdy potem nie było tak powszechnego apetytu na przemianę w naszej literaturze. Zmalała też rola krytyki. Nastąpiła ucieczka od kanonu, czemu towarzyszyło postępujące rozwarstwienie się i rozdrobnienie życia literackiego w Polsce. Do tego strącanie z piedestałów autorytetów stało się w III RP na tyle łatwe i częste, że przestało wzbudzać większe emocje, bo było postrzegane jako już naturalna kompetencja czytelników. Hasła, aby literackich świętości nie szargać, nikt już chyba nie wyznawał, bo też żadnych takich bezdyskusyjnych świętości nie było. Inna rzecz, że to strącanie dokonywało się czasem jakby samo, w ciszy, ale i w zaskakująco szybkim tempie. W 1992 roku można było się spierać, czy Kazimierz Brandys, Tadeusz Konwicki czy – horribile dictu – Andrzej Szczypiorski to pisarze przecenieni, dzisiaj taki spór chyba jest jałowy, bo koń jaki jest, każdy widzi. Nieco podobne, a chyba jeszcze szybsze korekty dokonują się wobec literackich pomników i kapliczek budowanych w III RP. Czy ktoś czyta dzisiaj Zapiski z nocnych dyżurów, Pannę Nikt albo Gnój? Kto jeszcze pamięta nazwiska: Tryzna, Kuczok, Baczak? 

Inna rzecz, że w 2021 roku pytanie o samo kryterium „przecenienia” lub „niedocenienia” wydaje mi się kłopotliwe w swej jednoznaczności, zwłaszcza gdy ma dotyczyć literatury po 1945 roku. Toż to ogromny kawał czasu i mnóstwo nazwisk i tytułów! No i jak o tym myśleć w sytuacji wspomnianego rozdrobnienia życia literackiego i zarazem coraz bardziej sztywnych granic dzielących poszczególnego „obiegi” literackie. Myślę nie tylko o obiegu szkolnym, akademickim, krytycznoliterackim, o potężnym w III RP „obiegu” festiwalowo-konkursowym. O istotnym, choć dla mnie mało rozpoznanym obiegu cyfrowym, który przecież nie jest tylko reprodukcją papierowego. O rozmaitych pismach i skupionych wokół nich grupach/obiegach, czasem zróżnicowanych pokoleniowo. O politycznym podziale na, w znacznej mierze zamknięte, obiegi prawicowo-konserwatywny i lewicowo-liberalny. Dominuje ten ostatni (tu na pewno istotna była i wciąż jest rola mediów lewicowo-liberalnych z „Gazetą Wyborczą” na czele), ale i ten pierwszy nie jest tak słaby. No i jest obieg popularny, w którym o „cenie” pisarza decyduje po prostu liczba sprzedanych egzemplarzy, i elitarny, gdzie decydują głosy znawców i ekspertów.

Przeceniony, ale gdzie? Doceniona, ale przez kogo? Pisarz X jest „doceniony” w obiegu A, ale kompletnie niedoceniony w obiegu B i traktowany jako przeceniony w obiegu C. I na odwrót. Doceniony – a więc nagradzany, komplementowany, ale też choćby: komentowany, recenzowany… Ktoś, kto jest w obiegu A uzna pewnie za niedocenionego pisarza nagradzanego w obiegu B i odwrotnie. Jest to dzisiaj w sumie dość przewidywalny rytuał. I jałowy w tym sensie, że nic nie zmienia i że większość z nas z góry wie, co zostanie powiedziane. A nawet, z jakiego powodu. I że nie ma to wielkiego znaczenia, a jeśli ma, to raczej ujemne: mój głos zwykle wzmacnia chaos, jaki wyłania się z tego typu list „przebojów” czy „licytacji”. A przecież zadaniem krytyka jest porządkowanie chaosu. Z drugiej strony pełna zgodność nie jest tu potrzebna ani ciekawa.

Tłumaczę moja rezerwę wobec obecnej i wcześniejszych ankiet na temat przecenionych i niedocenionych pisarzy i dzieł także tym, że czuję się w nich zmuszony do zbyt jednoznacznych deklaracji. Pisarz XY jest przeceniony jako autor powieści A, ale niedoceniony jako twórca tomu opowiadań B. Ale i powieść A – choć przeceniona – to zarazem jest jakoś cenna, na przykład jako przykład cynizmu, manieryzmu czy nawet kiczu. Nazwisk i tytułów jednak nie wymieniam, choć gdybym to czynił, pewnie sięgnąłbym do literatury III RP, czyli powstającej po roku 1989. W każdym wypadku przecenienie jest efektem ideowej mody, zwykle będącej literackim „plagiatem” (w znaczeniu, o jakim mówił kiedyś Karol Irzykowski) lub „imitacją” (w tym sensie, w jakim pisał o jednej z książek Olgi Tokarczuk Tomasz Burek). W przeszłości wymieniałem zwykle nazwiska: Olgi Tokarczuk, Jerzego Pilcha, Andrzeja Stasiuka, Manueli Gretkowskiej. Dzisiaj z tej listy szczególnie przeceniona wydaje mi się autorka Podróży ludzi Księgi, także dzięki Nagrodzie Nobla. Nie przekonały mnie do tej prozy Księgi Jakubowe, za nieporozumienie uważam zestawianie ich z Trylogią, drażni mnie wysilona sentencjonalność tego pisarstwa, podejrzewam je o koniunkturalizm, no i bliskie mi są opinie tej części krytyki, które widzą w tym pisarstwie solidną literaturę środka. Nieufność budzi we mnie też kariera literatury feministycznej (exemplum Sylwia Chutnik) – politycznie zaangażowanej, ale estetycznie mało interesującej. Z kolei jako przykład książki przecenionej podałbym Lubiewo Michała Witkowskiego: uznawana, zwłaszcza w kręgach akademickich, za przełomową, jeśli chodzi o literaturę III RP, jest w mojej ocenie przykładem przeciętnej prozy środowiskowej, która swą karierę zawdzięcza oczekiwaniu na polską odmianę literatury „gejowskiej”. 

Łatwiej mi podać pisarzy niedocenionych. Na pewno byliby to autorzy z kręgu literatury emigracyjnej po 1945 roku, wciąż moim zdaniem zbyt słabo docenionej jako zjawisko i jako zbiór autorów oraz książek. Tu podaję dwu tylko prozaików, którymi się zajmowałem: Floriana Czarnyszewicza (Nadberezyńcy  to rok 1942, ale potem byli Wicik Żywica oraz Chłopcy z Nowoszyszek) oraz Michała Kryspina Pawlikowskiego (Dzieciństwo młodość Tadeusza Irteńskiego). Obaj dali w swych powieściach niezwykły obraz polskich Ziem Wschodnich w przełomowych chwilach ich XX-wiecznej historii, obaj sięgnęli do najlepszych wzorców polskiej prozy, utrwalając w znakomitej literacko formule pewien model polskiej kultury, który wart się wydaje nie tylko pamięci, ale też kontynuacji. Wciąż nie dość docenieni wydają mi się Andrzej Bobkowski, Józef Mackiewicz, ale także Czesław Straszewicz albo Jerzy Pietrkiewicz.

Z pisarzy tworzących w kraju po 1945 roku na pewno wymieniłbym Stanisława Rembeka. Myślę tu nie tylko o jego międzywojennej prozie o wojnie polsko-bolszewickiej, ale też rzeczach powstałych po 1945 roku: wybitnej powieści Wyrok na Franciszka Kłosa oraz opowiadaniach o powstaniu styczniowym z tomu Ballada o wzgardliwym wisielcu. Rembek umiał pisać o historii w sposób pogłębiony, daleki od martyrologii, a przecież w poczuciu solidarności z polskim losem i uwrażliwieniem na aktualność dziejowych dramatów. Jego ujęcie fenomenu zdrady, kolaboracji, ale też bohaterstwa zdaje mi się wciąż warte przemyślenia. 

Z twórców aktywnych po 1989 roku na pewno do niedocenionych zaliczyłbym Janusza Krasińskiego jako autora cyklu powieści autobiograficznych o Szymonie Boleście, zwłaszcza dwu pierwszych tomów, czyli Twarzą do ściany oraz Na stracenie. To unikalne, bo tragiczne, świadectwo doświadczenia komunizmu w Polsce, pogłębiony psychologicznie opis doświadczeń jednostki w sytuacji granicznej, a przy tym dzieło oryginalnie łączące żywioł powieści, reportażu i autobiografii. Z twórców wciąż aktywnych dopomniałbym się o innych: o Ernesta Brylla, Wiesława Helaka, Krzysztofa Koehlera, Annę Piwkowską, Wojciecha Chmielewskiego. 

O większości pisałem w swoich książkach, odsyłam do nich zainteresowanych uzasadnieniem.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej Urbanowski, Przeceniony, ale gdzie? Doceniona, ale przez kogo?, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 177

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

10.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #177 / Ostatni przypadek

Zdzisław Pruss jest poetą, dziennikarzem, satyrykiem, który przez wiele lat pracował w Rozgłośni Polskiego Radia w Bydgoszczy i w „Dzienniku Wieczornym”. Tom Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne łączy dwa światy: świat młodzieńca i świat osoby dorosłej, która zmaga się z postępującą starością. Trzeba to powiedzieć na wstępie: wczesne wiersze nigdy nie były publikowane i przeleżały w szufladzie autora około sześćdziesięciu lat! Przyznaję, że nie chce się wierzyć, iż mając lat kilkanaście, może dwadzieścia kilka, autor pisał tak dojrzałe oraz interesujące teksty. 

Poeta zafascynowany jest codziennością, potocznością języka, zwraca uwagę na jego wieloznaczność – każde ze słów niesie co najmniej kilka znaczeń. Można by nawet stwierdzić, że jego młodzieńcza poezja jest formą zabawy lingwistycznej, niezwykle ciekawej dla czytelnika, w której przeplatają się świeżość, finezja, dowcip. Rodzą się też wnikliwe pytania dotyczące elastyczności języka, jego ciągłej przemiany. W résumé wiersza było – minęło ja liryczne powie, że „dzień dobry / to jest także forma / pożegnania”Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.[1]. W tym fragmencie można odnaleźć delikatną gorycz albo odczytać go inaczej, jako zapis codziennych rytuałów, zachowań sąsiedzkich, w których ludzie, po przywitaniu przeważnie rozchodzą się każdy w swoją stronę. 

Pragniemy żyć głównie po to, żeby dowiedzieć się, co jest nam pisane (człowiek to brzmi dumnie). To, co nieodkryte, nieodgadnione, jest impulsem życia, ale też wszelkiej przemiany. Poeta trafnie uchwycił filozoficzną prawdę, że najważniejsza jest droga. Dopiero na niej „stajemy się”. Nigdy nie wiemy, co przyniesie los, „noża błysk / gorączka serca / i nerek stan zapalny”Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.[2]. Nawet dorosły człowiek błądzi niczym dziecko we mgle, odbija się od ścian. O wszystkim zaś decyduje ślepy los lub – jak kto woli – Pan Bóg. 

Twórczość Zdzisława Prussa nawiązuje do Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, choćby poprzez łączenie poezji z żartem. Autor dąży do sugestywnych puent – w czym ujawnia się również jego zamiłowanie do satyry. Chciałby, żeby czytelnik śmiał się razem z nim. Autoironia miesza się z humorem, który jest czysty, niewymuszony. Pruss okazuje się poetą bardzo zręcznym, dla którego słowo jest szlachetnym tworzywem i zależy mu na tym, aby poddać je precyzyjnej obróbce. W wierszach tych odnaleźć można znaczące pokłady energii wyrażające się w otwartości na świat, w szczególności na przyrodę. Pamiętam, że podczas spotkań autorskich poeta nieraz podkreślał, że wiele lat życia spędził na wsi, stąd bohaterami niektórych tekstów są zwierzęta. Zresztą obserwowanie przyrody odgrywa istotną rolę w jego poezji, jak choćby w klimatycznym wierszu gospodynie śpią, w którym zapisze: 

wieczór jak wielki szary niedźwiedź
zlizuje słońca krągły plaster
w kosmatych świerkach lis zamlaskał
ptak wypluł w locie pierwszą gwiazdęTenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.[3]

czy w wierszu leśna pieśń: „sowa czarnym szalem nocy otulona / księżycowym przemyka cieniem”. 

Poeta podpatruje rzeczywistość głębokiego PRL-u i nawet w siermiężnym okresie rządów Władysława Gomułki zwraca uwagę na to, co pozytywne i dobre, jak choćby umilające ludziom czas audycje radiowe (koncert życzeń). Ponadto Pruss przypomina odbiorcom o popularnej wtedy – a zapomnianej dziś – sztuce epistolografii. Wspomina o tym w trzech wierszach następujących po sobie (list, list otwarty do kącika porad, list otwarty do wczasowicza). Ten pierwszy to humorystyczny list do dziewczyny o powtarzającym się dystychu: „skarpetki ciepłe – dziękuję / śniłaś mi się wczoraj”Tenże, list [w:] tamże, s. 26.[4]. Można by nawet rzec, że siermiężny PRL będący tłem tych wierszy, współcześnie wyśmiewany czy wręcz wyszydzany, w oczach poety przedstawia pewną wartość – jako czas młodości, witalności, miłości. Życie toczy się w nim leniwie, swoim rytmem, jak przewrotnie napisze w liście otwartym do wczasowicza: 

jak co roku dostałeś przepustkę
na widzenie z jeziorem
udostępniono ci szum lasu
i wyrażono zgodę na piękne widokiTenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.[5] 

Jednak po lekturze całości wiersza można pokusić się o wniosek, że niesie on ze sobą pewien ładunek polityczny. Autor sugeruje, że cały PRL jest więzieniem, nawet nad jeziorem zostaniesz „osadzony w areszcie / wynajętego pokoju”Tamże.[6]. Jest w tym duża dawka ironii i przewrotności. Jako czytelnik jestem pod wrażeniem, że tak dobre wiersze tyle lat przeleżały w szufladzie, tak długo były trzymane w ukryciu. 

Pruss przez całe swe twórcze życie (w tym roku mija sześćdziesiąt lat od jego debiutu) kojarzony był z poezją lekką, finezyjną. Opowiadaniem o świecie z dystansem, swobodą, puszczając do nas poetyckie oko, jak w wierszu ostatni przypadek, w którym odmienił przez wszystkie przypadki wyraz „żaba”, a w wołaczu (!) zaskakuje pojawienie się pogromcy żab: „o – bocian”Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.[7]. Obcując z tą poezją, trudno się nie zaśmiać. Sięga również do języka gwarowego oraz slangu i mowy potocznej, jak w wierszu *** [co takiego ma lampucera…]. Tytułowa „lampucera” to tylko jedno z gwarowych słów, a w tekście poeta przywoła jeszcze „lafiryndę”, „rojbera” oraz „lontrusa”. Autor jest być może jednym z ostatnich poetów, którzy autentycznie zachwycają się elastycznością słowa, bawią się nim. Ta szczerość i naturalność udzielają się czytającemu. Na spotkaniach autorskich te wiersze wywołują autentyczny, niewymuszony śmiech publiczności, co wydaje się dla poety ważniejsze, niż brak szerokiego uznania krytyków literackich. 

W zbiorze rzadko pojawiają się wiersze, które już z samego założenia są smutne, traktujące o cierpieniu, utracie, przemijaniu, odchodzeniu. Pruss nie jest więc typem poety-buntownika, dla którego pisanie wierszy jest odpowiedzią na cierpienie. Nie jest twórcą, który pojmuje świat w kategoriach odwiecznej walki dobra ze złem. Może postawa ta wynika z niewiary w ocalającą moc poezji? Ale czy to znaczy, że nie jest dla niego aż tak ważna? Gdyby tak w istocie było, to czy autor tworzyłby nieprzerwanie przez sześćdziesiąt lat, pozostając w bardzo dobrej formie? Wydaje się to raczej mało prawdopodobne. 

W swojej twórczości Pruss powraca do poezji pełniącej funkcję komplementowania świata. Już same tytuły trzech następujących po sobie wierszy o tym świadczą: pochwała jasnego piwa, pochwała talerza który się zbił, pochwała zaniku pamięci. Niektóre z nich aż kipią od metafor. W pierwszym z nich poeta pisze:

kiedy już wiem że wstęga szos się wije
że kołowrotek czasu przędzie nić żywota
że on ustami zawisł na jej wargach
że księżyc srebrną nicią w czerń nocy się wplątałTenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.[8]

Pierwszą, młodzieńczą część tomu zamyka tytułowy wiersz wspólny mianownik. Wydaje się, że nastrój utworu odróżnia go od pozostałych, ponieważ tytułowym wspólnym mianownikiem, który łączy wszystkich zamieszkujących naszą planetę, jest „przyśpieszone bicie / śmiertelnie przerażonych serc”Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.[9]. Według poety każdy doświadcza lęku przed odejściem, pod tym względem panuje równość: boją się królowie, dyplomaci, marynarze, dzieci czy chorzy „na neurochirurgii”, a także zwierzęta (wymienia choćby lisy, orły oraz psy). Oni wszyscy boją się, choć nie zawsze to okazują. Lęk przed śmiercią jest tym wspólnym mianownikiem. 

Książka nieprzypadkowo została podzielona na dwie części. Ta dychotomia jest akcentowana w niektórych wierszach znajdujących się w części drugiej, zaklasyfikowanej do późnej twórczości. Choćby w wierszu coś, z którego dowiadujemy się o dwoistości ludzkiej natury. O naszym życiu decyduje tajemnicze „coś”, które może z nas zrobić „filozofa czy rozbójnika / zaprowadzić na salony / czy za kratki”Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.[10]. Coś to iskra, albo się ją ma, albo nie, ale dopiero proces dojrzewania pokaże, czy to „coś” rozwinie się i w którą stronę podąży. Jest synonimem nieznanego losu, nitką, po której możemy pójść lub jej zwyczajnie nie zauważyć, albo po prostu ją zlekceważyć. 

W drugiej części zbioru zniknął młodzieńczy entuzjazm. Dowiadujemy się też o doskwierającej poecie samotności, skoro w wierszu *** [tyle świat obchodzę…] zapisuje: „telefon milczy / do drzwi nikt nie puka […] tylko stary kocur / czasem / do mnie podejdzie”Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.[11].

Pojawiają się gorycze nadchodzącej starości, której przejawem są stany chorobowe. Wydaje się przy tym, że choć wiersze dzieli tak znaczna odległość czasowa, to jednak w drugiej części podmiot nie traci poczucia humoru, jak w wierszu ***[w tramwaju…] przedstawiającym kłótnię dwóch głuchoniemych, prowadzoną w języku migowym.

Niezwykle ciekawy jest wiersz *** [kląskają…], w którym podmiot dziwi się mowie ptaków, zupełnie dla niego niezrozumiałej. Przywołuje to wspomnienie dzieciństwa spędzonego w Jabłkowie i rodziców, którzy: „by ukryć prawdę / o gwiazdorze / rozmawiali przy mnie / po niemiecku”Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.[12]. 

Wiersze Zdzisława Prussa, szczególnie te zawarte w pierwszej, znacznie bardziej rozbudowanej części, można by nazwać poetyckimi anegdotkami. To błyski, spostrzeżenia, zachwyty, które są rzucane odbiorcom niczym ziarna gołębiom. Czytelnika urzeknie jego językowa sprawność, celność metafor i puent, swoboda oraz ogromna fantazja. W tym zakresie jest to robota wręcz mistrzowska. Zmartwi się może ten, kto uważa, że prawdziwi poeci to buntownicy, nieustannie zmagający się ze światem, toczący boje egzystencjalne i metafizyczne. Obym się mylił, ale byłoby niedobrze, gdyby podstawowym zadaniem, jakie sobie poeta wyznacza, było pisanie wierszy, które wzbudzą aplauz publiczności, będą przez nią dobrze odbierane i ciekawie komentowane. Nie mówię tu wcale o wejściu w interakcję z czytelnikiem, bo to się Prussowi zawsze udawało, ale o przekazie, w którym wykorzystane zostaje tyle potocznych frazeologizmów, że staje się on śmieszny, ale zarazem zbyt prosty. Czy ta językowa sprawność to nie jest za mało i nie pozostawia w czytelniku pewnego niedosytu? To jest dylemat, przed którym uważny czytelnik wierszy Zdzisława Prussa musi stanąć. Poeta zawsze dąży do puenty, a mnie nurtuje pytanie: czy nie lepiej zostawić wiersz otwartym, dając możliwość dalszej interpretacji czytelnikowi? Żeby móc na to pytanie odpowiedzieć, najpierw trzeba uczciwie przeczytać tę niezwykle oryginalną i pięknie wydaną przez Galerię Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego książkę. 

 

Zdzisław Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Galeria Autorska, Bydgoszcz 2022.

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Bartłomiej Siwiec, Ostatni przypadek, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 177

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

03.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #176 / #176 Rocznice i spotkania

Drodzy Czytelnicy i Czytelniczki!

Na wstępie redakcja portalu pragnie złożyć najserdeczniejsze życzenia urodzinowe Józefowi Henowi z okazji 99. urodzin! Z tej okazji zapraszamy na premierę filmu Józef Hen i ocean pamięci w reżyserii Beaty Netz. Jubilatowi życzymy kolejnych 99 lat! 

6 listopada 2022 roku będziemy obchodzić 100. rocznicę urodzin Artura Międzyrzeckiego – z tej okazji przypominamy jego wiersz Zmowa i zachęcamy do sięgnięcia po twórczość tego świetnego poety. 

Serdecznie zapraszamy na premierę książek poetyckich laureatów IV Ogólnopolskiego Konkursu na Książkę Literacką, zorganizowanego przez Instytut Literatury. Spotkanie rozpocznie się 5 listopada o godzinie 17 w krakowskim PAON-ie i poprowadzą je Michał Mytnik oraz Patryk Kosenda. Święta pracy, zwycięzcy konkursu, Jakuba Sęczyka „to niemal gotowa propozycja wydawnicza: świetnie przemyślana, dobrze skomponowana, spójna” – mogliśmy przeczytać w laudacji Jury. Natomiast right into pod tramwaj Anouk Herman znajduje się: „bardzo blisko tej rzeczywistości, z którą mamy do czynienia na co dzień: pełnej hipokryzji, niesprawiedliwej, niejednoznacznej, w której nastoletnie miłości i filmiki z kotkami sąsiadują z doświadczeniem dyskryminacji oraz różnymi kryzysami”.

Zachęcamy do obejrzenia ostatniego nagrania z warszawskiego Jarmarku Książki, który zorganizował Instytut Literatury w czerwcu 2022 roku. W spotkaniu zatytułowanym Ut Pictura Bibliotheca, poprowadzonym przez Rafała Gawina, wzięli udział autorzy tomików wydanych w serii Biblioteka Śląska: Wojciech Brzoska (Plejady), Piotr Lamprecht (Fabryka papieru) oraz Michał Muszalik (Hotel Globo).

Mirosław Dzień w cyklu „Polecjaki” rekomenduje tom poetycki Piotra Szewca Miejsce. Ponadto w tym tygodniu, w dziale recenzji, Wojciech Chmielewski pisze o Porwaniu Europy Sandora Maraiego. Piotr Prachnio dzięki tytanicznej pracy Adama Poprawy przybliża nam, niezbyt znaną twarz Mirona Białoszewskiego jako dziennikarza. Paweł Chmielewski przygląda się Powidokom codzienności Rocha Sulimy. Tomasz Chlewiński recenzuje najnowszą powieść Wita Szostka Szczelinami. Andrzej Juchniewicz bierze na warsztat biografię Romain Gary’ego pióra Agaty Tuszyńskiej. Zaś Marcin Cielecki podąża za Davidem Musgrove i Michaelem Lewisem opowieścią wytkaną w Tkaninie z Bayeux.

Pozostając w temacie liryki polecamy Państwa uwadze także wiersze Grzegorza Trochimczuka, które wzbogaciły czytelnię portalu w tym tygodniu w ramach programu „Tarcza dla literatów”. Chcieliśmy także najserdeczniej pogratulować poecie zdobycia Nagrody Literackiej im. Juliusza Słowackiego za całokształt twórczości!

Na koniec serdecznie gratulujemy Paulinie Siegień zdobycia Nagrody Conrada za reportaż Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu!

Ufamy, że tygodnik spełni Państwa oczekiwania oraz rozbudzi apetyt czytelniczy!

Redakcja NNCT!

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, #176 Rocznice i spotkania, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 176

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

03.11.2022

Nowy Napis Co Tydzień #176 / PREMIERA książek „Święta pracy” i „right into pod tramwaj”

Instytut Literatury zaprasza na premierę książek poetyckich Jakuba Sęczyka i Anouka Hermana. Święta pracy oraz right into pod tramwaj (SPP Łódź / IL, 2022) to debiuty będące pokłosiem nagród w IV Ogólnopolskim Konkursie na Książkę Literacką Nowy Dokument Tekstowy.

 

CZAS: 5.11.2022, godz. 17:00

MIEJSCE: PAON, ul. Konfederacka 4, Kraków

PROWADZENIE: Michał Mytnik i Patryk Kosenda

OPRAWA MUZYCZNA: Antoni Skrzyniarz

 

O KSIĄŻKACH

 

Święta pracy:

Właściwie od początku byliśmy jednomyślni co do nagrody głównej, którą postanowiliśmy przyznać Jakubowi Sęczykowi za projekt książki Święta pracy. Jest to niemal gotowa propozycja wydawnicza: świetnie przemyślana, dobrze skomponowana, spójna. Autor sprawnie porusza się w przestrzeni wiersza, niejednokrotnie zazębiającej się u niego z przestrzenią Wrocławia; nie przegaduje, dba o rytm i atrakcyjność frazy, gra podniosłym językiem. Tytuł tomu organizuje jego lekturę przynajmniej na dwa sposoby. Z jednej strony prawa pracownicze oraz język, jakim mówimy o pracy, stanowią podstawowy materiał, który Sęczyk obrabia w swoich tekstach; autor pyta bowiem o etykę pracy, dopomina się o godziwe warunki finansowe ludzi wprzęgniętych w machinę rynku, jednocześnie mapując świat po końcu pracy (nigdy nie zapominając jednak o specyfice wierszowej formy). Z drugiej strony porządek tytułowych świąt wytycza specyficzne ramy w obrębie egzystencji podporządkowanej pracy lub próbującej jej umknąć. Święto bywa równoznaczne z możliwością odpoczynku, jest odskocznią, przestrzenią wyjętą spod kieratu pracy i jednocześnie z nim złączoną. O świętach należy tutaj myśleć w szerokiej perspektywie – to raczej Happy hours, jak w tytule jednego z wierszy, czy powitanie pierwszego dnia lata niż Boże Narodzenie i Wielkanoc. Oczywiście nie są to jedyne wątki, które poeta uwzględnił w swoich utworach. Spektrum interesujących Sęczyka kwestii jest znacznie szersze, ale poznanie go pozostawmy przyszłym czytelnikom. Nie mamy wątpliwości, że lektura Świąt pracy będzie owocna. W wierszach laureata znajdziemy bowiem humor, ironię, absurd. Chce się je skandować, śpiewać, wykrzyczeć. Zawziętość działa na korzyść tej poetyki. Obok nagrodzonej książki nie da się przejść obojętnie.

JURY NDT 2022

 

right into pod tramwaj:

Potencjał wierszy z tego tomu jest olbrzymi. To teksty dosadne, a przy tym świetnie rozegrane językowo. Znajdują się bardzo blisko tej rzeczywistości, z którą mamy do czynienia na co dzień: pełnej hipokryzji, niesprawiedliwej, niejednoznacznej, w której nastoletnie miłości i filmiki z kotkami sąsiadują z doświadczeniem dyskryminacji oraz różnymi kryzysami. Anouk Herman próbuje tę rzeczywistość oswoić, jednocześnie rozliczając tych, których trudno pociągnąć do odpowiedzialności inaczej niż wierszem. Perspektywa indywidualna i własne doświadczenia zyskują jednak szerszy wymiar, obejmują też to, co globalne. Te wiersze gadają do czytelnika żywym, wartkim, nierzadko wulgarnym językiem. Skrywają wiele niespodzianek i co chwilę zaskakują. Dzieje się tu bardzo dużo nieoczywistych rzeczy, czytelnik często wytrącany jest z równowagi błyskotliwą pointą czy misternie zbudowaną metaforą. W jednej chwili jedziemy na rolkach, rozkoszując się słońcem, a w drugiej – cóż – wpadamy right into pod tramwaj. Liczymy, że ta publikacja będzie dużym wydarzeniem dla najmłodszej polskiej poezji. Jesteśmy o tym przekonani.

JURY NDT 2022

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, PREMIERA książek „Święta pracy” i „right into pod tramwaj”, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 176

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

27.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #175 / Wrażliwość i religijne zamyślenie

Drodzy Państwo,

Przed nami czas, kiedy wyruszymy odwiedzić groby naszych zmarłych bliskich. Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny wprawiają nas w zadumę, skłaniają do rozważań i przemyśleń nad sprawami ostatecznymi. Również i nasz tygodnik postanowiliśmy utrzymać w tonie wrażliwości i religijnym zamyśleniu.

Rozpoczynamy zatem od szkicu ks. Jana Sochonia Wrażliwość religijna i moja biała kartka oraz zestawu jego wierszy, w których odnajdziemy słowa na nadchodzące dni: „Tych, których kocham / ukryłem w swojej miłości, / świadomie, z czułością”. Dalej możemy zapoznać się z George’m Mackayem Brownem jako katolickim piewcą archipelagów tożsamości, autorką tekstu jest Halszka Leleń. Natomiast Józef Maria Ruszar pisze o debiutującym po latach Robercie Tekielim oraz jego tomie Bramy rany w szkicu Bramy rany i trywialna apokalipsa. Liryka – poetyka – religia.

W dziale recenzji znajdą Państwo omówienie książki Krystyny Czerni Nowosielski, w której Marcin Cielecki szczególną uwagę zawraca na Kościół św. Ducha w Tychach. Michał Gołębiowski recenzuje Rzym jest wieczny Juliusza Gałkowskiego, Krzysztof Krasuski bierze na warsztat Wyglądy i wglądy autorstwa Aleksandra Fiuta, a Maciej D. Woźniak poświęca swój tekst piątej części poetyckiego cyklu Karola Samsela Autodafe.

Na tym jednak nie koniec, zachęcamy do zapoznania się z wywiadem z Janiną Osewską, poetką o wyjątkowej wrażliwości, który przeprowadziła Tatiana Pawlińczuk oraz z rozmową pod tytułem Przyjmę światłoczułość, w której udział biorą Piotr Bień, Rafał Gawin i Wojciech Kopeć.

Naszą portalową Czytelnię wzbogaciły również wiersze Bartosza Sawickiego.

W związku z rozpoczynającymi się 27 października Targami Książki w Krakowie zapraszamy serdecznie na stoisko Instytutu Literatury. W ramach wydarzenia odbędzie się debata Literatura w czasach wojny w Ukrainie organizowana przez wydawnictwo Anagram, którą w imieniu organizatorów polecamy Państwa uwadze.

Z życzeniami miłej lektury

Redakcja NNCT

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Redakcja NNCT, Wrażliwość i religijne zamyślenie, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 175

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

20.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #174 / Umysł pośród mroku istnienia

Tom poetycki Andrzeja Wojciechowskiego Co usta domyka to zbiór liryków krótkich, lecz niezwykle bogatych w treść. Skromnych, lecz głębokich. Niepozornych, lecz oryginalnych. To wiersze szczere, intymne, w których usta poety niejako wbrew tytułowi pozostają otwarte, podobnie jak jego oko spoglądające w głębię ludzkiej duszy i psychiki. Głębię, w której Wojciechowski niejednokrotnie odnajduje lęk, smutek i trud.

Andrzej Wojciechowski to twórca pochodzący z Olsztyna. Jest absolwentem wydziału pedagogicznego na tamtejszym Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Ukończył także Szkołę Psychoterapii Humanistycznej INTRA w Warszawie. Te doświadczenia przebijają niejednokrotnie z kart publikowanych przezeń tomików poetyckich. Autor w swoich lirycznych narracjach nie ucieka od tematów trudnych, spoglądając w mrok czający się w odmętach ludzkiego ducha. Konstrukcje utworów nierzadko przypominają u niego autentyczne i szczere wyznania płynące wprost z ust postaci zmagających się z bólem i cierpieniem. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego tomu.

Wojciechowski to zresztą nie tylko teoretyk, który zdobył należytą wiedzę, ale także praktyk, który zyskał niemałe doświadczenie w swej profesji. Jako taki pracował między innymi w Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego, gdzie pełnił funkcję terapeuty i specjalisty terapii uzależnień. Pomagał młodzieży zmagającej się z nałogami oraz problemami natury psychicznej. Prowadzi też prywatną poradnię psychoterapeutyczną w swoim rodzimym Olsztynie, choć mieszka obecnie w nieodległym Jonkowie. Wiersze publikuje od dawna. Jego debiut poetycki przypadł na rok 1977, kiedy Wojciechowski opublikował swoje wiersze na łamach „Warmii i Mazur”. Utwory poety pojawiały się na przestrzeni lat także w takich czasopismach jak „Poezja”, „Miesięcznik Literacki”, „Borussia”, „Exodus” czy „Zbliżenia”. Do tej pory ukazało się także jego sześć książek poetyckich: Klakier (1979), Dziennik zajęć (1985), Zapis z cienia (1991), jeśli zgodzisz się być moją ojczyzną (2002), wydane po pewnej przerwie Wiersze dla psa z 2017 roku oraz niedawne Cyfry lęku (2020). W 2013 roku poeta doczekał się olsztyńskiej nagrody Talent Roku w kategorii poezji.

Na najnowszy, siódmy tom Wojciechowskiego, Co usta domyka, składają się pięćdziesiąt dwa wiersze, z których większość pozbawiona jest tytułów. Już pobieżny przegląd incipitów daje pewne wyobrażenie o tym, jakiego rodzaju treści i refleksje można znaleźć w książce: dna, Samotność, Kamień grobu, Chłód czy Lęk jak… to tylko kilka pierwszych przykładów, które rzucają się w oczy po zerknięciu na spis treści. Razem z innymi dają wyobrażenie podróży przez mroki smutku, beznadziei, poczucia kruchości egzystencji. Zapowiadają podróż przez świat wewnętrzny, świat ciemny i wypełniony psychologicznymi oraz metafizycznymi zwierzeniami. Towarzyszy im nastrój emocjonalnego napięcia, zagubienia, może wewnętrznego upadku i depresji. A zarazem jest to próba wydobycia się, podźwignięcia, dostrzeżenia nadziei, o czym świadczyć mogą takie (tym razem pełnoprawne i „oficjalne”) tytuły niektórych utworów jak po trzykroć pojawiająca się w zbiorze Modlitwa.

Wszystkie wiersze zawarte w tym tomie mają podobną formę: są lakoniczne, wolne, białe oraz pozbawione jakiejkolwiek interpunkcji. Pełne słów pozornie do siebie niepasujących, lecz odsłaniających wewnętrzną udrękę narratora. Jawią się jako refleksy świadomości, odbicia „ja” starającego się przemówić, wykrzyczeć swój ból.

Przyjrzyjmy się zresztą kilku wybranym przykładom, które odsłaniają styl Wojciechowskiego:

Kiedyś zostanę
porzucony ostatni raz
jak liść jak gruda śniegu
zapamiętany przez znicze
wątłym ciepłem chwili
zdjęciem
postawionym na kiju
wybranym wierszem
zamknięty
na zawsze bez słowa
bo wszystkie zasnęły
w moich ustach
zabranym lękiem
białym nożem lodu
odcięte ręce drzew
bez bólu spadają
na sine oczy śniegu
nieme

Dramatyczne wyznanie zawarte w tym utworze prowokuje do postawienia szeregu pytań i ewokuje refleksję na temat temporalności istnienia. Ta zawarta zostaje już w symbolu porzuconego liścia rzuconego niczym gruda śniegu. Lęk związany z przemijaniem zostaje skonfrontowany ze znaczeniem prostych przedmiotów mających jakoby moc zachowania pamięci o zmarłym. Owe miejsca pamięci to znicz i zdjęcie. Opisy im towarzyszące wskazują jednak na gorzką ironię i niewiarę w funkcję zatrzymania czasu. Ciepło chwili związane ze zniczem jest wątłe, słabe. Z kolei zdjęcie nie ma w sobie nic ze wzniosłości i patosu. To jedynie fotografia „postawiona na kiju”, a tym samym nietrwała i licha. Wszystko to prowadzi do obrazu odciętych „rąk drzew”, które spadają na śnieg. Nieme. Kruche. Zapomniane. Czy taki sam jest człowiek? Czy jego usta pozostają zamknięte? Mimo życia, mimo tworzenia, mimo poezji? Czy zostanie porzucony? Przez kogo? Przez czas, historię, ludzi… I nic go nie uchroni, ani materia zaklęta w zniczu, ani język poetycki.

Tak oto Wojciechowski buduje skomplikowany filozoficzny i humanistyczny obraz za pomocą kilku zaledwie słów. W wyznaniu wyczuwalny jest zarówno ból istnienia, jak i powaga oraz dojrzałość obserwacji. To słowa trudne, wyzute ze złudzeń, ale zarazem nieprzypominające drażniącego lamentu, lecz brzmiące niczym wyznanie pogodzonego z życiem mędrca, człowieka, który wiele przeszedł i zobaczył. Dla którego własna śmiertelność nie stanowi zaskoczenia, bo stanowić nie może.

Temat przemijania pojawia się także w innych utworach. Niejednokrotnie jednak zostaje zderzony z bólem drugim, odmiennym – wynikającym z konieczności istnienia tu i teraz. Jest tak w poniższym wierszu:

Mdły poranek
wyszedł spod powiek
początek dnia jest smutny
leki
jeszcze nie zaczęły działać
w jesieni miejsce
na światło robić
tłuszcz deszczu
na dachach świecący
zieleń coraz bardziej siwa
ogień słońca zgasł
zacznę żyć od jutra
ból huśta się na żyle
ostrzem
czuwa przy mnie
pyta
jaki będzie beze mnie
pejzaż

Ponownie dostrzegamy tu sytuację refleksji nad końcem istnienia i nad tym, co nastanie później. Jak będzie wyglądał pejzaż świata pozbawiony mówiącego tutaj podmiotu? Czy ów brak będzie miał jakieś znaczenie? Zarazem w tym wierszu dostrzec można ból związany z koniecznością bytowania tu i teraz – bytowanie to jest nasączone trudem, który musi być równoważony za pomocą leków. Gdy te nie działają, świat jest pozbawiony smaku. W wierszu tym można tym samym zauważyć reminiscencje terapeutycznych doświadczeń autora, który zapewne jak nikt inny zdaje sobie sprawę z tego, jak wielkim wysiłkiem musi być obarczony każdy dzień dla kogoś, kto zmaga się z problemami psychicznymi. Ale czy tylko dla takiej osoby? Przecież pozbawienie powyższego utworu aspektu medycznego nijak nie załamywałoby przekazu. Ten wciąż byłby głęboki i filozoficzny, dotykający trudnego problemu bólu istnienia.

Czy odpowiedzią na ów ból mogą być wspominane już wcześniej „modlitwy”, które kilkukrotnie pojawiają się na kartach najnowszego tomu? Spójrzmy na Modlitwę XIII.

Nie strasz mnie śmiercią
chryzantemą mrozu
nie zmuszaj
kolejną chorobą
schodami w dół nie groź
zapomnij że jestem
przybity gwoździem lęku
do drewna chwili
nie kuś drzazgą noża
otwierać usta żył
żeby zabrać siebie
nie całego
już się nie zacząć
nikim

W tych słowach, których adresatem – jako że mowa jest o modlitwie – jest absolut, dostrzegamy lęk przed odejściem. Wyrażony dosłownie – podmiot mówi wprost, iż jest „przybity gwoździem lęku do drewna chwili”. Prośba skierowana do Boga o zapomnienie o nim to rozpaczliwa próba jeszcze bardziej uporczywego uchwycenia się ziemskiego żywota. Próba jednak z gruntu skazana na porażkę. Drzazga noża bowiem niechybnie „otwiera usta żył”. Kres nadchodzi wraz z chryzantemą mrozu. Modlitwa to więc kolejny wyraz lęku, kolejny wyraz świadomości nieuchronnego kresu.

Lęk zajmuje w tym tomie istotne miejsce, staje się udziałem mówiącego w wielu utworach. Nietrudno zresztą dostrzec pewną kontynuację dokonującą się w liryce Wojciechowskiego, który już swój poprzedni tomik sprzed dwóch lat zatytułował Cyfry lęku. W tomie najnowszym kontynuuje on proces wchodzenia w odmęty duszy ludzkiej, zagubionej, szukającej odpowiedzi, strwożonej, a to proces niełatwy i delikatny. Co usta domyka to poezja niepozorna, ale trafiająca z mocą do czytelnika, odpowiadająca na jakże jasne i zrozumiałe lęki każdego z nas. Nie warto podawać w tym miejscu nadmiaru przykładów wierszy z tomu Wojciechowskiego, aby tej poezji niepotrzebnie nie zasłonić skrupulatnością analiz. Język wychodzący z ust poety zasługuje bowiem na samodzielne odkrycie. I osobiste dostrzeżenie tego, co usta domyka.

 

Andrzej Wojciechowski, Co usta domyka, Warszawa 2022.

Okładka książki

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Maciej D. Woźniak, Umysł pośród mroku istnienia, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 174

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

06.10.2022

Nowy Napis Co Tydzień #172 / Granit i apokalipsa

Zapraszamy do obejrzenia nagrania

– Tytułem wytłumaczenia tego, jak to spotkanie będzie przebiegało, bo zastanawiałem się długo nad formułą. Takie łączone spotkania, to jest też tradycja Domu Literatury w Łodzi. Cechują się tym, że często prowadzący starają się na siłę znaleźć podobieństwa, jakieś punkty styczne pomiędzy występującymi autorami. Sam brałem udział w takich spotkaniach jako autor, sam też oglądałem niejednokrotnie takie spotkania. I zastanawiałem się długo nad właściwą metodą, jak to zrobić 

– rozpoczął spotkanie Krzysztof Szeremeta. 

Więcej w nagraniu.

 

Jeśli kopiujesz fragment, wklej poniższy tekst:
Źródło tekstu: Agata Ludwikowska, Adam Leszkiewicz, Krzysztof Szeremeta, Granit i apokalipsa, „Nowy Napis Co Tydzień”, 2022, nr 172

Przypisy

  1. Przyjmuję tutaj koncepcję „wspólnoty interpretacyjnej” ukształtowaną w pracach Stanleya Fisha (zob. tegoż, Interpretacja, retoryka, polityka, tłum. K. Abriszewski, Kraków 2002), rozumianej jako hermeneutyczna społeczność, którą łączą sposoby lektury ukształtowane przez tradycję oraz indywidualne czytelnicze wybory. Pomijam wątki z rozległej dyskusji o relacji wspólnoty interpretacyjnej i intencji autora oraz prawdy utworu (zob. na przykład K. Rosner, Stanley Fish, czyli pozory radykalizmu konstruktywistycznej teorii interpretacji, „Teksty Drugie” 2005, nr 5, s. 9–15).
  2. Cytat z wiersza Cypriana Norwida Laur dojrzały.
  3. Dotyczy to na przykład liryki Władysława Broniewskiego czy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
  4. Ta uwaga dotyczy tak różnych pisarzy jak Halina Auderska, Jan Dobraczyński czy Jerzy Krzysztoń. 
  5. Film pod tytułem Pokot w reżyserii Agnieszki Holland.
  6. Z. Pruss, Wspólny mianownik. Wiersze wczesne i późne, Bydgoszcz 2022, s. 9.
  7. Tenże, Człowiek to brzmi dumnie [w:] tamże, s.10.
  8. Tenże, Gospodynie śpią [w:] tamże, s. 18.
  9. Tenże, list [w:] tamże, s. 26.
  10. Tenże, list otwarty do wczasowicza [w:] tamże, s. 29.
  11. Tamże.
  12. Tenże, ostatni przypadek [w:] tamże, s. 38.
  13. Tenże, pochwała jasnego piwa [w:] tamże, s. 44.
  14. Tenże, wspólny mianownik [w:] tamże, s. 63.
  15. Tenże, coś [w:] tamże, s. 69.
  16. Tenże, *** [tyle świat obchodzę…] [w:] tamże, s. 69.
  17. Tenże, *** [kląskają…] [w:] tamże, s. 76.

Powiązane artykuły

Loading...